Wrzesień
2008
Zaskoczony
spojrzał na nią. Wrzucała nerwowo do torby kolejne ubrania.
Oddychał głęboko obserwując jej poczynania. Miał już tego co
się działo dosyć.
- Co ty robisz? - zdziwił się. Podniosła wzrok. Pełne wyrzutu orzechowe oczy scentrowały się na jego twarzy.
- Ślepy jesteś?! - warknęła wracając do przerwanej czynności. Zagryzł wargę.
- Co ty robisz? - powtórzył, lecz teraz spokojniej. Dziewczyna nie odpowiedziała. Wyprostowała się i ruszyła do łazienki.
- Domka! - wrzasnął. Nie cierpiał gdy go ignorowała. Zatrzymała się. Przed lustrem zebrała swoje włosy i upięła je w kok. Ze złością kopnęła w taboret. Kilka kosmetyków spadło na ziemię. Złapała za te, które należały do niej. W tym czasie wyciągnął z walizki kilka jej ciuchów i rzucił z powrotem na łóżko.
- Wynoszę się! - warknęła – Mam dosyć życia z paranoikiem – dodała i po wrzucenia do bagażu kilku kosmetyków, złapała za jej rączki. Zatrząsł się ze złości. Minęła go. Pisnęła czując jak łapie ją za ramię.
- Nigdzie nie idziesz – wycedził. Spojrzała na niego ze złością.
- Zostaw mnie popaprańcu! Nienawidzę cię! – warknęła szarpiąc się. Delikatnie zacisnął palce na jej łokciu.
- Dlaczego ty myślisz, że sypiam z każdym facetem z którym rozmawiam?! - krzyknęła. Zaskoczony puścił jej rękę. A ona odsunęła się i ruszyła do drzwi. Sparaliżowany stał patrząc na nią. Na jedno ramie założyła torbę, a na drugie gitarę. Z wieszaka złapała za swoją kurtkę i wyszła z mieszkania. Słysząc trzask drzwi ocknął się. Nie pozwoli jej odejść. Rzucił się w kierunku drzwi. Wybiegł przed kamienicę. Ale po Dominice nie było już śladu. Kątem oka dostrzegł jak za zakrętem znika jej samochód. Zacisnął zęby. Może i się kłócili co dzień, ale nigdy nie wyniosła się. Miał dziwną pewność, że za kilka godzin stanie w drzwiach. Skruszona, będą rozmawiać i wszystko wróci do normy. Westchnął. Może rzeczywiście przesadził. Wzruszył ramionami. Da jej chwilę ochłonąć.
- Co ty robisz? - zdziwił się. Podniosła wzrok. Pełne wyrzutu orzechowe oczy scentrowały się na jego twarzy.
- Ślepy jesteś?! - warknęła wracając do przerwanej czynności. Zagryzł wargę.
- Co ty robisz? - powtórzył, lecz teraz spokojniej. Dziewczyna nie odpowiedziała. Wyprostowała się i ruszyła do łazienki.
- Domka! - wrzasnął. Nie cierpiał gdy go ignorowała. Zatrzymała się. Przed lustrem zebrała swoje włosy i upięła je w kok. Ze złością kopnęła w taboret. Kilka kosmetyków spadło na ziemię. Złapała za te, które należały do niej. W tym czasie wyciągnął z walizki kilka jej ciuchów i rzucił z powrotem na łóżko.
- Wynoszę się! - warknęła – Mam dosyć życia z paranoikiem – dodała i po wrzucenia do bagażu kilku kosmetyków, złapała za jej rączki. Zatrząsł się ze złości. Minęła go. Pisnęła czując jak łapie ją za ramię.
- Nigdzie nie idziesz – wycedził. Spojrzała na niego ze złością.
- Zostaw mnie popaprańcu! Nienawidzę cię! – warknęła szarpiąc się. Delikatnie zacisnął palce na jej łokciu.
- Dlaczego ty myślisz, że sypiam z każdym facetem z którym rozmawiam?! - krzyknęła. Zaskoczony puścił jej rękę. A ona odsunęła się i ruszyła do drzwi. Sparaliżowany stał patrząc na nią. Na jedno ramie założyła torbę, a na drugie gitarę. Z wieszaka złapała za swoją kurtkę i wyszła z mieszkania. Słysząc trzask drzwi ocknął się. Nie pozwoli jej odejść. Rzucił się w kierunku drzwi. Wybiegł przed kamienicę. Ale po Dominice nie było już śladu. Kątem oka dostrzegł jak za zakrętem znika jej samochód. Zacisnął zęby. Może i się kłócili co dzień, ale nigdy nie wyniosła się. Miał dziwną pewność, że za kilka godzin stanie w drzwiach. Skruszona, będą rozmawiać i wszystko wróci do normy. Westchnął. Może rzeczywiście przesadził. Wzruszył ramionami. Da jej chwilę ochłonąć.