środa, 5 marca 2014

Jedenaście

Po raz pierwszy tu był. Zerknął na mały dom malujący się wśród drzew. Przed bramą raz już był. Gdy Dominika postanowiła wyruszyć z nim. Teraz był po drugiej stronie płotu i zjadał go strach. Czemu on dał się na to namówić? Czemu? Bo ona prosiła, błagała. Bo to jej mały Krzysio się żeni. A ona nie mogła przecież odpuścić sobie najważniejszego dnia dla jej brata. On sam nie rozumiał swojego strachu. Nie wrócili do siebie oficjalnie. Ale po raz kolejny każdy widział ich wszędzie razem. Zatrzymał samochód i dostrzegł jak z budynku wychodzi jakaś kobieta. Dominika odwróciła do niego wzrok. Westchnęła.
- Gotowy na nasze pierwsze spotkanie z moją rodziną? - mruknęła. Wziął głęboki wdech. 
- Ty też nie byłaś tu od dnia w którym pojechałaś ze mną? 
- Raz. Ale tylko by ich przeprosić. Jak mówiłeś – złapała jego dłoń – Robię to dla Krzyśka. Oni nie rozumieją moich wyborów – dodała. Uśmiechnął się blado i odpiął pas. Po co on brał ten samochód? Widziała jak oczy jej mamy się rozszerzają. Widziała jak woła swojego męża. Mężczyzna wyszedł z domu i potarł swoją brodę. Charakterystyczny znak, że coś mu się nie spodobało. Wysiadła powoli. Poczuła jak zesztywniały jej mięśnie. Bała się jak jasna cholera. Kilka lat temu wyszła z domu i nie powiedziała nic. Widziała się z nimi tylko raz. Zero kontaktów, zero rozmów. Wraca jakby ze skazania. I to z mężczyzną swojego życia. Poczuła jak łapie ją za rękę. Zacisnęła palce by wiedział, że jest. Zamknęła oczy czując jak tonie w ramionach matki. 
- Dominisia – szepnęła – Boże jak się ciesze, że tu jesteś – odparła gładząc ją po głowie. Poczuł jak do jej oczu cisną się łzy. Zawiodła ich. Wiedziała o tym od dnia gdy wyszła z jego mieszkania. Bo co miała ze sobą zrobić?! Zaczęły zżerać ją wyrzuty sumienia. Że to nie tak. Że źle zrobiła. Teraz jest tu. 
- Przepraszam – mruknęła
- Nic się nie stało. Myślałam, że będziesz nas... - urwała – Nie ważne. Dobrze, że jesteś... cie – odparła przenosząc wzrok na jej towarzysza. W dalszym ciągu trzymał jej dłoń. 
- Pozwólcie, że przedstawię wam Patryka – oznajmiła. Kobieta ściągnęła brwi przyglądając się mu w skupieniu. Dostrzegła każdy tatuaż na jego ręce lub szyi lub dłoni. A on poczuł jak nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Źle zrobił. 
~*~
Siedzieli na werandzie rozmawiając z Krzyśkiem. Marcin na szczęście miał dotrzeć jutro na samą ceremonię. Weronika została zabrana przez koleżanki na wieczór panieński. A młodszy Lijek postanowił zostać z Dominiką i Patrykiem w domu. Ile się nasłuchał na ich temat. Sama Lijewska powiedziała mu, że gotowa jest na ich krzywe spojrzenia i komentarze. Ale wiedział, że nie będzie przygotowana na słowa ojca. 
- Nie zepsuję ci wesela synu. Ale po prostu później nie chce widzieć jej w jego towarzystwie. Nie chce jej widzieć więcej. On wygląda jak z kryminału a ten samochód albo ukradł albo kupił. Lecz pieniądze nie były legalne – odparł klepiąc go po ramieniu. 
- Nie rozumiem ciebie – Krzysiek wstał – Nic jej nie powiem. Ale jakim prawem nadal krytykujesz ją za to co robi. Zresztą wiem, że to nic nie zmieni – dodał wychodząc. Słyszał tylko strzępki rozmów między rodzicami. Skreślili swoją córkę. Myślał, że są tolerancyjni. A jednak. Nie zaakceptowali jej partnera. Zresztą nikt z nich nie wie co się dzieje między nimi.
~*~

Przechodziła do łazienki. Cały dom już spał. Ona jakoś nie mogła znaleźć sobie miejsca. Tu wszystko ją zaskakiwało. Szła cicho chcąc dać innym troche spokoju i snu przed jutrzejszą ceremonią. Jak się czuła? Nieswojo. W rodzinnym domu czuła się jak intruz, jak ktoś kogo nikt tu nie chce. Jak insekt, którego trzeba zgnieść. Jak niepotrzebną rzecz, której można się pozbyć. Zacisnęła zęby czując jak panika zasiewa się w niej . Zeszła na dół i zerknęła na zapalone jeszcze światło w salonie. Zatrzymała się na schodach słysząc tylko strzępki rozmowy. 
- Daniel przesadziłeś w czasie rozmowy z Krzyśkiem. Wiesz, że on jest bardzo za Dominiką - usłyszała pełen dezaprobaty głos matki
- Przestań. Pojawiła się tu z tym … kimś. I myślisz, że co? Od tak zacznę ją tulić do siebie i mówić, że się cieszę? - ironię w głosie ojca wyczuwała na kilometr. 
- To twoja córka!
- Nie mam córki! W dniu w którym wsiadła w jakiś samochód i wyjechała Bóg wie gdzie, i Bóg jeden wie co się z nią działo przez siedem lat przestałem mieć trzecie dziecko. Przestałem być dla niej ojcem! - to usłyszał chyba każdy w tym domu. A ona poczuła jak coś wbija się w jej serce. Jak zimny sztylet przeszywa ją na wskroś. To mówił jej ojciec? To mówił człowiek który był dla niej przez tyle lat autorytetem? To mówił... Zacisnęła zęby czując jak łzy cisną się do jej oczu. 
- Przestań. Usłyszą nas jeszcze! - strofowała go matka – Tak, popełniła błąd. Bo uciekła ale pamiętasz jak zachowywałeś się gdy stanęła w drzwiach?!
- Marcin sam ci powiedział, że nie chce wracać. Sam ją znalazł a ona stwierdziła, że z tym kimś jest jej dobrze! Pamiętasz! - warknął ze złością. 
- Nigdy nie traktowałeś jej poważnie! A dlaczego? Bo nie poszła w ślady Marcina tylko zajęła się czymś innym! Nie miała nic wspólnego z twoim ukochanym sportem! A to cie boli! Tak związała się z tym człowiekiem, ale miejmy nadzieję, że zmądrzeje. A jeśli to jest ten sam facet dla którego wyjechała to módl się, żeby nic głupiego wtedy nie zrobiła- wysyczała kobieta. Dominika miała dosyć. Miała ochotę zniknąć. Po co?! Otarła łzy o kant koszulki i odwróciła się. Właśni rodzice właśnie powiedzieli jej co o niej sądzą. Jak to możliwe?! Podniosła wzrok i spojrzała na Krzyśka. Stał na szczycie schodów i kręcił głową. Spuściła wzrok.
- Domka proszę...
- Spoko. Na złość im i dla ciebie Krzysio. Nie wyjadę – podeszła do niego – Będę z tobą w najważniejszym dla ciebie dniu – szepnęła i poczuła jak silne ramie brata otacza ją. Co czuł?! Tylko wściekłość.
-----------------------------
A wiecie, że zostały nam dwa rozdziały? To już wiecie...
Smutno mi jakoś