wtorek, 24 września 2013

Dwa

 Przechadzał się po ulicach miasta zmierzając w kierunku klubu. Nie był spóźniony ale chciał znaleźć się w budynku jak najszybciej. Było mimo wszystko bardzo chłodno. Co z tego, że to maj. Pogoda nagle się zmieniła. Zerknął na zegarek. Dzisiaj skończył ze studiem już rano. Wyspał się i był bagatela w doskonałym nastroju. Skręcił w uliczkę i dostrzegł znajomy afisz. Uśmiechnął się pod nosem. Potarł dłonie i przyspieszył kroku. Zerknął na telefon i poczuł jak uderza kogoś ramieniem. Zerknął na kobietę. Widział w jej sylwetce niewinny chód.
- Przepraszam – mruknął, ale ona szła dalej. Jakby tego nie odczuła. Zerknął na płaszcz, którym była okryta. Buty na wysokim obcasie dodawały jej powabu. A włosy schowane miała pod kapturem wychodzącym spod płaszcza. Uśmiechnął się. Ciekawe jaką miała buzię. Jednak później odgonił o niej myśli. Wszedł do środka. Jak zwykle. Mało osób. Kilka stolików zajętych było przez stałych bywalców. Usiadł przy barze.
                                       ~*~
Szła czym prędzej. Ten głos pozna wszędzie. Nie wie co to miało znaczyć. Nie wie czy to naprawdę on. O ona głupia. Po co tu przychodziła? Poczuła się pewniej gdy zajęła miejsce w taksówce. Tu się na nikogo znajomego nie natknie. Westchnęła zsuwając z włosów, kaptur. Dotknęła swojej twarzy. Piekły ją poliki. Zamknęła oczy. Musi do pracy chodzić inną drogą. 
                                       ~*~
Zajął miejsce przy barze. Wciągnął w płuca ciężki dym zmieszany z zapachem ludzi. Zerknął na barmana. Blondyn uśmiechnął się szeroko na jego widok.
- Cześć – postawił przed nim szklankę. Patryk złapał za nią i zerknął na płyn jak miesza się z napojem.
- I jak tam? - uśmiechnął się.
- Stary, jakbyś był tu dziesięć minut szybciej padłbyś - rzucił blondyn odwracając się do gościa. Gdy kolejny drink był gotowy odwrócił się do bruneta.
- Czemu?
- Dominika tu była – na to zdanie skleił automatycznie wszystko. To na nią wpadł w drodze. Zerknął na swoje ramie. Zaskoczyło go to, nie ukrywał. Myślał przecież, że jak zniknęła to już nie wróci. Co się z nią działo przez te pięć lat?
- Co? - burknął
- Nom. Wypiła szybkie espresso i zwiała. Nie wiem, jakby... Właśnie bo wy się rozstaliście – blondyn spojrzał na swojego towarzysza. Brunet spojrzał w blat. To ona była. Wiedział teraz doskonale. Jeśli to naprawdę ona. Zacisnął zęby. Ale z drugiej strony po co wracać? Zostały między nimi niedokończone sprawy i on o tym wiedział. Westchnął cicho. Upił łyk alkoholu i zerknął w blat. Popełnił wiele błędów w swoim życiu. I wiele chciał naprawić. Ale nie wiedział jak zareaguje na spotkanie z nią. Nie wiedział co się z nią stało. Jaka jest? Zmieniła się czy pozostała dalej tą samą roztrzepaną osobą, która zauroczyła go. Zerknął na zegarek. Nie powinien długo czekać na pozostałych. Poczuł jak ktoś klepie go po ramieniu. Tim zajął miejsce obok. 
                                       ~*~
Zerknęła na miasto. Uwielbiała patrzeć na nie nocą. Neony jakiś klubów, światła samochodów i tramwajów. Uliczny gwar nie cichł ani na sekundę. Było tu bardzo głośno. Ale mimo wszystko uwielbiała to miejsce. Nie wiedziała dlaczego. Kojarzyło się jej z bólem ale również... Przecież to tu spędziła najlepsze lata swojego życia. I to przy jego boku. Człowieka, który rozbudził w niej dziwny ogień. Bo nie od tak mogła z jakimś mężczyzną wytrzymać przeszło siedem lat. Z nim mogła. Świetny partner, wspaniały facet i boski kochanek. Potrzebowała człowieka nie tylko do przytulenia ale również do zwykłej rozmowy. Nie wie ile czasu spędzili na rozmowach. Upiła łyk wina i westchnęła. Kochała go, kocha nadal. Ale to kim się stał. Nie mogła poznać w nim tego samego mężczyzny, którego spotkała w Bratysławie w klubie. Nie potrafiła dojrzeć w nim człowieka, który nosił ją na rękach. Zmieniło ich to oboje. Zacisnęła zęby. Wspomnienie o tym dniu zawsze wzbudzi w niej ból. Bo nie można od tak zapomnieć o tragedii. Otarła łzy. To tu zabrał ją po raz pierwszy. To z tego miejsca obserwowała miasto. Może powrót nie był dobrym pomysłem? Ale gdzie wróci? Rodzice już jej nie chcą. Zapomnieli. A zresztą co im powie? Że była ale zmądrzała i wróciła? Westchnęła. Nie może się poddawać. Nie może wracać do przeszłości. Otwiera nowy rozdział swojego życia. W starym mieście zaczyna żyć na nowo bez Patryka Verbovskiego. 
                                       ~*~
Wysiadł z taksówki i spojrzał na kamienicę. Uwielbiał pławić się w luksusie. Uwielbiał brzdęk błyskotek. Uwielbiał po prostu czuć, że może. Lekko zawiany wszedł do nowego apartamentowca, w którym mieściło się jego mieszkanie. Zerknął na białe, imitujące marmur, schody i blask od żyrandoli. Bardziej przypominało to pięciogwiazdkowy hotel. Wkroczył powoli do windy. Czemu chciał to osiągnąć? Bo chciał spełnić swoje marzenia odnośnie sławy i pieniędzy. Wcisnął guzik i poczuł jak winda ruszyła. Oparł się o ścianę. Po co mu to było? Dla kogoś. Chciał zapewnić takiej osobie godziwe warunki do życia. Wszedł na korytarz. Czy myślał wtedy o niej? Możliwe. Nie wiedział, że odejdzie. Nie wiedział absolutnie nic. Nie wiedział, że spotka ją ponownie. Może chciał się na nią natknąć. Wszedł do mieszkania. Zerknął na malującą się z salonu panoramę miasta. Westchnął ściągając z siebie kurtkę. Boogie na jego widok wesoło merdając ogonem, zszedł z kanapy. Nachylił się do niego. Nie czuł nigdy by doskwierała mu samotność. Ale dzisiaj zdał sobie sprawę, że bez niej nie było tak szalenie. Usiadł na fotelu, na którym łapał wenę. I wrócił do tego co było. I do tego co nigdy nie wróci. Zamknął oczy czując rosnącą falę paniki. Czego się bał? Spotkania z nią? A chciał się z nią spotkać? Musiał sobie odpowiedzieć na kilka ważnych pytań. 

niedziela, 1 września 2013

Jeden


Maj 2013


Powrót do miejsc, w których spędziło się wiele pięknych chwil bolało. A zwłaszcza ją. Zatrzymała samochód przed znakiem informującym o wjeździe do Pieszczan. Zagryzła wargę. Co ją podkusiło? Wracać na stare śmieci? Westchnęła odgarniając loki do tyłu. Od czterech lat te miasto omija szerokim łukiem. Do Katowic też nie wróci. Wie, że rodzice nie chcą jej widzieć. Miała dwadzieścia jeden lat gdy wyniosła się z domu. Rodzice starali się ściągnąć ją z powrotem do domu, ale ona nie miała na to ochoty. I to przez kogo? Faceta! O ironio. Wróciła do auta. Przez ostatnie lata podróżowała między Zakopanem a Pragą. A mimo to postanowiła z powrotem wrócić na Słowację. Czemu? Bo kocha ten kraj. A miasto do którego zmierzała jest duże i nie ma możliwości, żeby ją znalazł ktokolwiek. Nie wiedziała co ją popchnęło do wyjazdu w tym kierunku. Zresztą od zawsze żyła chwilą. Nie martwiła się o to co będzie jutro. Nie widziała sensu w planowaniu swojego życia. Spontaniczność to cecha artystów. Poznała ich wielu. Z kilkoma coś ją łączyło. To było kiedyś. Teraz postanowiła wrócić tam, skąd zjawiła się w stolicy oscypków. Wsiadła do auta i wciągnęła głęboki wdech. Nazywa się Dominika Lijewska i da sobie radę. 
                                                      ~*~
Odwiesił słuchawki na stojak. Był już zmęczony. Postanowił wrócić do mieszkania. Wyszedł z kabiny. Producent uniósł wzrok. Brunet rzucił mu na dowidzenia krótkie 'cześć' i już go nie było. Miał dosyć. Powinien się przede wszystkim wyspać. I nic więcej. Bo jego organizm zaraz tego nie wytrzyma. Jest na to przygotowany. Zszedł na chodnik w sam środek majowego słońca. Niech nikt nie mówi, że wiosna na Słowacji też nie jest piękna. Zatrzymał się na środku chodnika i rozejrzał się dookoła. Wsunął dłonie do kieszeni i obrócił się w lewo. Swoje kroki skierował do małego mieszkania, które zajmował od kilku miesięcy. Poprzednie sprzedał. Nie był w stanie tam dalej mieszkać. Kojarzyło mu się to z tyloma wspomnieniami. Zagryzł wargę. Nie musi sobie na każdym kroku o niej przypominać. To już było. Odeszła, zostawiła go.
Zamknęła cicho drzwi od kawalerki. Odłożyła bagaże przy małej szafeczce stojącej w korytarzu. Mieszkanie było tanie i po pierwsze urządzone. W samym centrum miasta. Nie chciała zatrzymać się gdzieś na uboczu. Zawsze w centrum czuła się bezpiecznie. Wśród ludzi nie oglądała się za sobą nerwowo. Podeszła do okna i zapaliła papierosa. Nie czyniła tego często. Lubiła ten gryzący dym, który wypełniał jej płuca, gardło. Uwielbiała obserwować jak szary obłok powoli, bez pośpiechu unosi się w górę i znika w powietrzu. Wpatrywała się w okno, trzymając nerwowo telefon w dłoni. Nie dzwonił, nie pisał. Czyli tak jak chciała, zapomniał. 
                                                      ~*~
Przechodził przez centrum gdy podniósł wzrok na nowo odrestaurowaną kamienicę. Nie rozumiał ludzi, którzy pchali się do ścisłego centrum. Podniósł wzrok na wysokość pierwszego piętra i poczuł jak sztywnieje. To było absolutnie niemożliwe. W oknie dostrzegł burzę czerwonych loków. A ten kształt nosa wielokrotnie podziwiał w nocy. Stała i paliła papierosa. Zatrzymał się i nie dowierzając wpatrywał się w okno. Czy to aby nie Dominika?! A czy nie była brunetką?! Ale przecież ona kilka lat temu wyjechała i zostawiła go bez słowa. Zarzuciła mu bycie paranoikiem i wyszła. Fakt, poniosło go trochę wtedy. Ale po prostu była jedyną kobietą, która tak na niego działała. Był o nią diabelnie zazdrosny. Nie był zaborczy. Wszyscy dookoła musieli wiedzieć, że ona jest tylko z nim. Ale jej wybuchowy charakter nie pozwalał mu na pokazaniu tego wszystkim. Potrzebowała oddechu, potrzebowała luzu. Mimo że była od niego o trzy lata młodsza to różnili się jakby dzieliło ich minimum dziesięć lat. Byli zupełnie inni, ale jakże w sobie zakochani. Oboje nie potrafili się rozstać. Potrafili ze sobą rozmawiać. Łączył ich nie tylko gorący romans, ale i mocna nić przyjaźni. A tamtej nocy wszystko minęło, skończyło się. Gdy zobaczył ją w towarzystwie tego kogoś, ogarnęła go złość. To jak się do niego uśmiechała, jakie miny do niego robiła. I wtedy wykrzyczała mu w twarz, że jest paranoikiem. Dominika, odkąd pamiętał, nie miała problemów z nawiązywaniem nowych znajomości. Była otwarta, wesoła i bezpośrednia. Pamięta doskonale ten dzień, gdy po raz pierwszy zatonął w otchłani jej pięknych oczu. 
                                                      ~*~
Wcale się nie zestarzał. Ale tu nie czuł się zbyt dobrze. Odstawił na bar szklankę. Złota ciecz zakołysała się miarowo i stanęła. Podniósł wzrok poprawiając czapkę. Co on tu w ogóle robił? Szukał swojego miejsca. No tak.
- Przepraszam – usłyszała za sobą delikatny głos. Powoli odwrócił się i miał wrażenie, że spotkał anioła. Dziewczyna była młodziutka. Lekko okrągłą buzię okalały loki orzechowych włosów. Wielkie oczy okolone były wachlarzem długich, gęstych rzęs. Usta lekko były muśnięte błyszczykiem a na nosie dostrzegł kilka piegów. Dziewczyna uniosła brew wykazując już zniecierpliwienie. Zamrugał powiekami i ocknął się. Umożliwił jej dojście do baru odsuwając się od niej. Przypatrywał się jej dalej w skupieniu i oczarowaniu. Dziewczyna zamówiła drinka i uśmiechnęła się do barmana. Robiła to pięknie. Odwróciła się do niego.
- Przepraszam brudna gdzieś jestem? - rzuciła do niego z irytacją.
- Nie. Ale piękna – rzucił a jej oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu. Jej twarz rozjaśnił uśmiech.
- Miło mi bardzo – oznajmiła już spokojniej –Dominika jestem – dodała wyciągając w jego kierunku dłoń.
- Patrik – dodał ujmując jej rękę delikatnie – Miło mi – dodał.
                                                      ~*~
Ocknął się i ruszył. W oknie nie było nikogo. To nie jest prawdopodobne. Jej tuta nie ma. Wyjechała. Opuściła go. I miała artystyczne usposobienie. Żyła chwilą, robiła coś bardzo spontanicznie. Gdy powiedziała sobie coś, to trzymała się tego do końca. A przecież tylko jeden dzień, jeden rok zmienił ją diametralnie.
Otworzyła jedną z walizek i spojrzała na ubrania. Nie powinna tego odkładać na środek nocy. Ale pobyt tutaj sam wzbudził w niej wspomnienia o tym co minęło, co było i co nie wróci. Jego już nie będzie w jej życiu. Chociaż to z nim spędziła swoje najlepsze lata życia. Rozbudzał w jej wnętrzu ogromny ogień. I czuła się bezpiecznie przy nim. Zresztą przez niego tu się pojawiła. 
                                                      ~*~ Wyskoczyła z domu stojącego nad jeziorem trzymając w dłoni futerał z gitarą. Na ramieniu wisiała jej torba. Miała tam kilka ubrań i kosmetyków.
- Domi co ty robisz? - kobieta wyszła za nią.
- Wyjeżdżam. Mamo mam okazję rozwinąć się – odwróciła się do niej wsuwając na nos okulary. Kobieta z powątpiewaniem obserwowała swoją córkę. Była w gorącej wodzie kąpana. Robiła wszystko od razu jak tylko o tym pomyśli. Tak jak o tej wyprowadzce. Przecież ma dopiero dwadzieścia jeden lat.
- A co ze szkołą? - rodzicielka załamała ręce. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.
- Dam sobie radę. Kocham cie mamo! - rzuciła będąc już przy bramie. Odwróciła się w stronę samochodu, który czekał na nią. Mężczyzna wysiadł powoli i uśmiechnął się szeroko.
-Podziwiam twoją punktualność – oznajmił. Szeroko uśmiechnęła się do niego.
- To się nazywa zorganizowanie – wyjaśniła oddając mu torbę z ubraniami. Zarzuciła mu ręce na szyję. Mruknął czując jak całuje go. Odsunął się od niej.
- Rozumiem, że jesteś gotowa na spotkanie z przygodą? - zerknął w jej oczy odsuwając okulary.
- Z tobą zawsze – odparła. 
                                                      ~*~
I co? Skończyło się. Nie mogła go prędzej zostawić, bo nie potrafiła. Gdy on gdzieś znikał, a ona zostawała tu. Ogarniała ją żałosna pustka. Bo była bez niego.
                                                      ~*~
Wpatrywał się w sufit. Ten widok nie mógł go uspokoić. Podniósł wzrok. Musi się upewnić. Że to albo ona albo nie. Nie wie tylko jak to zrobi. Musi. Bo jeśli to ona, to nie wie co zrobi. Będzie chciał to wyjaśnić? Czy znowu ją mieć?