poniedziałek, 30 grudnia 2013

Osiem

Dwa miesiące później
Ponownie spojrzała na zawartość swojej walizki. Wyjeżdża! Wreszcie zasłużony urlop, wreszcie Chorwacja zostanie zdobyta. Od zawsze o tym marzyła. Może i ciepła nie specjalnie lubiła to chodzenie po górach, pagórkach, kanionach było jej idealnym planem. Może i czasami poleży plackiem na plaży. Ale bardziej nakręca się na dwa tygodnie odpoczynku czynnego. Zamknęła walizkę gdy usłyszała walenie do drzwi. Bo koło pukania to nawet nie stało. Zaskoczona ruszyła do wyjścia. Nie miała pomysłu kogo tu ciągnie. Znajomi już się rozjechali. Przez ten czas nawiązała jakieś znajomości. Ale wszyscy są już na urlopie. Odryglowała drzwi. 
- Co ty tu robisz? - zdziwiła się czując jak jej serce zaczyna co raz mocniej walić w żebra. Zerknął na nią z zaskoczeniem. 
- Mam dziwną słabość. Nie mogę cie wyrzucić z mojej głowy – oznajmił cicho. Zagryzła wargę. 
- A nie myślałeś, że nie chcę z tobą już rozmawiać? - mruknęła unosząc wzrok. Uśmiechnął się. Głupia była, że takie drobne gesty budziły w niej stare uczucie. Które paliło się żywym ogniem. Czuła się przecież szczęściarą mogąc budzić się przy nim. Nie chodziło o to kim był ogólnie. Ale kim był dla niej. 
- W takim układzie dawno zamknęłabyś mi przed nosem drzwi. Dlatego myślę, że jest to moja ostatnia szansa na naprawienie jakichkolwiek stosunków z tobą – oznajmił na bezczelnego a po jej twarzy przepełzł uśmiech. Poczuł się lepiej trochę. 
- Po co? - uniosła wzrok. Wszedł do środka. Cofnęła się na bezpieczną odległość. 
- Bo kocham cie nadal – oznajmił. Zagryzła wargę. Poczuła nową falę ciepła zalewającą ją od środka. Pozwoliła by objął ją ciasno. Wcisnął twarz w jej włosy. Może szczerość będzie najlepszym rozwiązaniem. Może nie powinien się ukrywać z tym co czuje. Zacisnęła palce na jego ramionach. Poddała się zupełnie. Wpił się w jej usta brutalnie. Jęknęła zaskoczona. Chciał po prostu mieć ją ze sobą. Cały czas, nie patrząc na to co będzie później czy co było wcześniej. Najważniejsze jest teraz. Muszą zacząć żyć bez wspomnień o Kubie. Będzie jeszcze czas. 
-----------------------------------
Spojrzał na nią z uśmiechem. Nachyliła się w jego kierunku. Zamruczał czując jak muska jego wargi. Z niechęcią oderwała się od niego. Uparł się, że odwiezie ją do domu. Mimo że zdążył wypić jedno piwo. Brunetka była na niego lekko zła, ale przeszło jej. 
- Równie dobrze sama bym dotarła – oznajmiła. Zaśmiał się cicho. 
- Lepiej się czuję jak sam widzę, że wchodzisz do kamienicy – odparł odgarniając jej włosy do tyłu. Uśmiechnęła się słysząc troskę w jego głosie. 
- Dobrze, że mnie pod same drzwi nie odprowadzasz – mruknęła. Szeroko uśmiechnął się patrząc na nią. 
- O nie, nie... - pokręciła głową
- Idę z tobą – burknął. Wyskoczyła z samochodu ale nim ruszyła sama złapał ją w pół. Westchnęła. Odwróciła wzrok do niego. 
- Nie musisz
- Muszę – gdy chciała coś powiedzieć pocałował ją. Zamruczała zadowolona odwzajemniając. Niechętnie oderwał się od niej. Złapał jej dłoń i pociągnął w kierunku kamienicy. Podniosła wzrok i dostrzegła, że w mieszkaniu nie pali się światło. Zaskoczona przypomniała sobie, że Klara wyjechała ze swoimi znajomymi na weekend nad morze. A ona została w Bratysławie. 
- Równie dobrze ja mogę Cię zawieść – odparła
- Nie musisz
- Muszę – burknęła. Zaśmiał się cicho patrząc na nią. 
- Absolu... - urwał czując jak go całuje. Wsunął palce w jej włosy czując jak wspina się na palce. Uwielbiał spędzać z nią czas. A dzisiaj zupełnie spontanicznie wylądowali w pubie z jego znajomymi. 
- Zostać możesz na noc również – szepnęła odsuwając się od niego. Zachichotała niewinnie widząc jego rozbawienie. Wpatrywała się w niego z uśmiechem. Stali za drzwiami. Czuła jego dłonie bezczelnie poznające jej ciało. Zamruczała z zadowoleniem. Znalazł po omacku drogę do jej pokoju. 
-----------------------------------
Samochód przejechał w tle. Uniosła powieki i poczuła jak mocniej zaciska dłonie dookoła jej ciała. Czuła słodkie drżenie pod wpływem jego dotyku. Jak również słodkie zmęczenie. Najbardziej epicki seks w jej życiu. Przesunęła stopą po jego łydce chcąc się wyprostować. 
- Znowu kusisz? - jego gardłowy pomruk pojawił się przy uchu. Odwróciła głowę. 
- Skąd. Chcę się wyprostować – odparła. Cmoknął jej wargi. Pozwolił sobie na kolejną chwilę zapomnienia. Może bardziej był to powrót do przeszłości? Sam nie wiedział.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć – wyjaśnił. Wywróciła oczami. Zamknęła oczy czując jak całuje jej czoło. Westchnął kładąc się ponownie. Uśmiechnęła się. 
- Muszę cię rozczarować. Za godzinę wstaję – wyjaśniła. 
- Czemu? - nawet nie otworzył oczu. Odwróciła się w jego kierunku.
- Mam samolot – uniósł powieki. Zaskoczony spojrzał na nią. Panicznie przecież bała się latać. Na cały lot potrafiła faszerować się lekami nasennymi. Zazwyczaj już przed startem zasypiała. A teraz? Mówiła o tym jakby to było dla niej tak samo oczywiste jak jazda samochodem. Nie rozumiał tej zmiany. 
- Samolot?
- Urlop zaczynam. I lece do Chorwacji – wyjaśniła. Jęknął niezadowolony. Uśmiechnęła się pod nosem. 
- A co to?
- Na jak długo?
- Dwa długie tygodnie – mruknęła z rozleniwieniem. Ściągnął brwi a jego wyobraźnia zaczęła podsyłać mu co raz mnie zabawne obrazy. Mimo wszystko był zazdrosny. Kochał ją i nie wyobrażał sobie tego, że Dominika może związać się z kimś innym. Jeśli tak by się stało, oczywiście uszanowałby jej wolę. Zależy mu przecież na jej szczęściu. Ale nie czułby się dobrze. Ba, załamałby się. Kochał ją i kochać będzie do końca swoich dni. Brzmiało to romantycznie głupio, ale tak było. 
- I zamierzasz tam?
- Odpocząć. Czemu cie tak to interesuje? - uniósł wzrok.
- A tak jakoś – wzruszył ramionami.
~*~
Poprawiła włosy i zaskoczona stanęła w drzwiach od kuchni. Gotował! Ale jak. Po całym mieszkaniu unosił się wspaniały zapach. Podrapała się po karku. Czy to na pewno był ten sam mężczyzna który prawie mieszkanie z dymem puścił? Parsknęła śmiechem. Odwrócił się powoli odstawiając kubek na blat.
- Co znowu? 
- Nic. Ale o ile mi się wydaje, to twoje ostatnie próby ugotowania czegoś skończyły się strażą pożarną i gruntownym remontem kuchni – po jego twarzy przebiegł uśmiech. Zaśmiał się cicho.
- To było dawno i nie prawda – oznajmił. Roześmiała się w głos. Wspięła się na palce i cmoknęła jego polik. Czy minął jakiś czas bez niego? Teraz czuła się jakby nie. Jakby nadal ze sobą się gryźli. 
- Niech ci będzie – mruknęła. 

~*~
Zaskoczona spojrzała na niego. Uniósł brew.
- A w czym ci to przeszkadza?
- Nie powinieneś jednak jechać gdzieś indziej?
- Jest sobota. Zazwyczaj nie pracuje w te dni – oznajmił. Zaoferował, że zawiezie ją na samolot. Ale Dominika jakoś tak nie była przychylna. Wcale nie miała zamiaru się zgodzić na to. A ona była uparta i zawzięta. Westchnął.
- No niby. Ale wolę sama się tam dotransportować – oznajmiła wstając. Minęła go bez żadnej reakcji. Zniknęła w sypialni. Zagryzł wargę. Poczuł teraz znowu ten niepokój. Bo gdzieś wyjeżdżała. A on nie mógł jej towarzyszyć. I to go przerażało. Był zazdrosny. Nie wiedział co czuła. Nie mówiła przecież co czuła. Była bardziej w sobie zamknięta niż wtedy. Zacisnął zęby. 
- W czym ci przeszkadza moja obecność tam? - ruszył za nią. Zakładała właśnie buty. Podniosła się. Spojrzała na niego zaskoczona. 
- Po prostu nic nas nie łączy. I nie widzę sensu żebyś mnie odwoził – mruknęła patrząc na niego. Zacisnął pięści wciskając je do kieszeni. 
- Skoro tak – oznajmił a ona zaskoczona odwróciła się. Odpuścił? Nie może być! Przecież zawsze dążył do celu. Odwrócił się na pięcie zostawiając ją oniemiałą. Złapała za walizkę i ruszyła do drzwi. Wciskał na siebie kurtkę. Zerknęła na niego. Nachylił się nad nią. Zaskoczona i rozczulona poczuła jak całuje ją. 
- Nie łączy bo pozwoliliśmy na to. Ale uwierz, że gdybym mógł cofnąć czas inaczej by się to potoczyło. Kocham cie, kochałem i kochać będę. Dlatego zastanów się czy warto jest dać mi drugą szansę. Bo kochasz mnie dalej prawda? – odparł odrywając się. Spojrzała na niego ale odwróciła wzrok. Uśmiechnął się pod nosem. Dostał już odpowiedź. 
- Ja już wiem – mruknął łapiąc za klamkę. Spojrzała na niego. Przerażona. Zaczęła tracić nad sobą panowanie. 
- Ale nie odpowiedziałam – rzuciła cicho. Uśmiechnął się tak jak uwielbiała. Tak nieśmiało ale kusząco.
- Nie powiedziałaś nic. Odpocznij kochanie. Spotkamy się jak wrócisz – zamknął za sobą drzwi. A ona? Poczuła jak traci nad sobą kontrolę. Osunęła sie po ścianie zalewając łzami. Jak on idealnie nią grał, idealnie z nią grał. Wiedział doskonale co czuła. Bo przecież... Miał przecież rację. 

wtorek, 3 grudnia 2013

Siedem


 Czego chciał tak naprawdę? Jej! I to w każdym możliwym znaczeniu tego zdania. Właśnie teraz zdał sobie z tego sprawę. Widząc ją na sali, gdzie z boku doglądała czy kwiaty powieszone są równo. Odstawił karton na ziemi. Zakochał się w niej. I nic nie mogło stanąć na przeszkodzie. Zrozumiał i wiedział, że bez niej nic nie będzie takie same. Wyglądała jakby w ogóle go nie widziała. Rozmawiała z kimś i wydawała proste zadania. Wpatrywał się w nią z uśmiechem. Bo tak płynnie się ruszała. I była pewna tego co robi i co mówi. A on? Uwielbiał ją w każdym możliwym sensie. Dominika to urodzona kombinatka żyjąca chwilą. Ale z drugiej strony pełna ciepła i miłości kobieta, która nie wymaga za wiele. I jest. Wiedział, że wiele razy ją ranił. Najczęściej było tak, że odpowiadała agresją na agresję. Kilka razy nawet dostał od niej w twarz. Była stanowcza. Poprawił kurtkę i ruszył do drzwi. Już jutro będzie bawił się na weselu swojego przyjaciela. Ale bez niej. Że też zaprosił Darę. Jednak skąd mógł wiedzieć, że kilka dni temu trafi na nią zupełnie przypadkiem. 
~*~
Kubek gorącego kakao pozwolił jej odpocząć. Cały dzień starała się nie skupiać na tym, że na nią patrzy. Skupiała się na pracy. Pracą zagłuszała ból. Zamknęła oczy czując przyjemną gorycz w gardle. Czemu tak trudno jest jej nim zapomnieć? Czemu wspomnienia wracają jak bumerang? Czego ona chciała? Co czuła? Nie może zapomnieć. O swojej największej miłości nie można zapomnieć. Nie można wziąć i skreślić tego co się działo. Nie było to kilka miesięcy a kilka lat. Kilka lat przeplatanych miłością i nienawiścią. Ciągle się spierali, w czymś nie zgadzali. Ale to nic przy tym jak bardzo siebie potrzebowali. Bo trafili na siebie przypadkiem. 
- Zawsze jak masz ciche dni to siedzisz w takich miejscach – usłyszała i podniosła wzrok. Stał kilka metrów od niej. Z uśmiechem patrzył na nią. 
- No tak. Ale lubię też mieć chwilę dla siebie – odparła. Zajął miejsce obok niej. Wciągnęła w płuca zapach jego perfum. Poczuła, że mięknie. 
- A jak się czujesz? - jakby od niechcenia odwrócił wzrok na nią. Siedziała sztywno wypatrując czegoś na niebie. 
- Nie mogę na to narzekać – oznajmiła cicho. Zagryzł wargę. To było bez sensu. Zbywała go. Czuł rosnącą frustrację. 
- Co się z nami stało? Kiedyś nie mogliśmy się nagadać a teraz? - spojrzał na nią. Powoli odwróciła wzrok.
- A teraz wszystko się zmieniło – oznajmiła powoli czując jak z tymi słowami ból w niej rośnie. Zerknął na nią z zaskoczeniem. Mówiła to cicho ale stanowczo. Jakby się zmieniła. 
- To znaczy co?
- Wszystko. Patryk zostają między nami niedopowiedzenia, nie zamknięte sprawy, przeszłość... 
- Mówisz o Kubie? - na te słowa podniosła się. Trafił w sedno. Wiedział o tym. Gdy się wycofywała wiedział, że zabolały ją jego słowa. A jego zabolało. 
- Nie tylko – rzuciła. Złapał ją za rękę. Zaskoczona zatrzymała się i zerknęła na niego. 
- Zbywasz mnie- oznajmił – A ja chcę z tobą porozmawiać. O tym co stało się wtedy i dlaczego musiało się tak stać – dodał wstając. Trzymała dalej kurczowo kubek. Wpatrywała się w niego z rosnącym przerażeniem. 
- Co stało się wtedy? Mówisz o dniu w którym zostałam absolutnie sama, czy o dniu w którym postanowiłam się uwolnić od paranoika? - syknęła. Uniósł brew. Trzymał ją za rękę w dalszym ciągu. 
- A kiedy ty zostałaś absolutnie sama? - zdziwił się. Nie rozumiał jej sposobu myślenia. 
- Kiedy dowiedziałam się o wypadku. Nic nie pokazałeś, że coś czujesz! - dźgnęła go palcem w klatkę piersiową z nieukrywanym wyrzutem.
-Chodziłeś na palcach bo nie chciałeś żebym wiedziała o tobie. A dlaczego?
- Bo do jasnej cholery cie kochałem! I nie mogłem patrzeć na to, że tak cierpisz! Musiałem być dla ciebie pierdolonym oparciem! Inaczej dawno byś zginęła. Nie pamiętasz tych blizn na nadgarstku? Nie pamiętasz tych pętli? To ty wtedy byłaś egoistką, bo skupiłaś się na swoim bólu a nie myślałaś, że ja też czuję! I że jeśli zabiłabyś się ja bym został z niczym. I też ze sobą skończył! - warknął. Poczuł jak obrywa w policzek. Zaskoczony puścił ją. Dyszała ciężko wpatrując się w jego kawowe tęczówki. Cofnęła się o krok.
- Nienawidzę cię – warknęła i czując jak toczą się po jej twarzy łzy. Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem skierowała się do hotelu. Chciała zniknąć. Chciała wymazać z pamięci jego twarz, słowa, zapach i dotyk. Ale nie mogła! Usłyszała tylko jak ją woła.
~*~
Zerknęła na Parę Młodą z uśmiechem. Wsunęła do bagażnika kolejną walizkę. Widać było po niej, że spała źle. 
- Mi też jest przykro, że nie mogę zostać. Ale właśnie dostałam ważny telefon i muszę wrócić – oznajmiła. 
- Szkoda naprawdę. A już mieliśmy dla ciebie świetne miejsce – mruknął Michal wpatrując się w nią w skupieniu. 
- Żałuję – odparła. Poczuła jak blondynka zaciska wokół niej ramiona. Nie żałowała. Uciekała! Po wczorajszej rozmowie, dzisiaj nie mogłaby na niego patrzeć ze spokojem. Czy naprawdę była taką egoistką? Czy naprawdę skupiła się na sobie? Ale z drugiej strony co on może wiedzieć o miłości matki do dziecka? Chciała wtedy być sama. Żeby samej się topić w tej bezsensownej pustce która została. A on się nie narzucał. Nie odstępował jej na krok. Nie leżał obok, nie przytulał. Czuła się samotna. Wsiadła w samochód i zapuściła silnik. Ruszyła powoli. Może miał trochę racji ale jej pogmatwanych uczuć nikt nie zrozumie. 
~*~
Wpatrywał się w srebrne audi, które zniknęło za główną bramą. Wyjechała? Ale gdzie? Poprawił garnitur i zerknął na siebie w lustrze. Może przesadził trochę wczoraj ale z drugiej strony czuł się lepiej. Lżej mu było. Bo powiedział jej to co on czuł. Skupiał się na niej, ale ona skupiała się na sobie. Nie patrzyła na niego. To, że po tym wszystkim rozmawiali było cudem. Czy ona obwiniała go o to co się stało? Nie, obwiniała siebie. I wiedział o tym doskonale.