poniedziałek, 30 grudnia 2013

Osiem

Dwa miesiące później
Ponownie spojrzała na zawartość swojej walizki. Wyjeżdża! Wreszcie zasłużony urlop, wreszcie Chorwacja zostanie zdobyta. Od zawsze o tym marzyła. Może i ciepła nie specjalnie lubiła to chodzenie po górach, pagórkach, kanionach było jej idealnym planem. Może i czasami poleży plackiem na plaży. Ale bardziej nakręca się na dwa tygodnie odpoczynku czynnego. Zamknęła walizkę gdy usłyszała walenie do drzwi. Bo koło pukania to nawet nie stało. Zaskoczona ruszyła do wyjścia. Nie miała pomysłu kogo tu ciągnie. Znajomi już się rozjechali. Przez ten czas nawiązała jakieś znajomości. Ale wszyscy są już na urlopie. Odryglowała drzwi. 
- Co ty tu robisz? - zdziwiła się czując jak jej serce zaczyna co raz mocniej walić w żebra. Zerknął na nią z zaskoczeniem. 
- Mam dziwną słabość. Nie mogę cie wyrzucić z mojej głowy – oznajmił cicho. Zagryzła wargę. 
- A nie myślałeś, że nie chcę z tobą już rozmawiać? - mruknęła unosząc wzrok. Uśmiechnął się. Głupia była, że takie drobne gesty budziły w niej stare uczucie. Które paliło się żywym ogniem. Czuła się przecież szczęściarą mogąc budzić się przy nim. Nie chodziło o to kim był ogólnie. Ale kim był dla niej. 
- W takim układzie dawno zamknęłabyś mi przed nosem drzwi. Dlatego myślę, że jest to moja ostatnia szansa na naprawienie jakichkolwiek stosunków z tobą – oznajmił na bezczelnego a po jej twarzy przepełzł uśmiech. Poczuł się lepiej trochę. 
- Po co? - uniosła wzrok. Wszedł do środka. Cofnęła się na bezpieczną odległość. 
- Bo kocham cie nadal – oznajmił. Zagryzła wargę. Poczuła nową falę ciepła zalewającą ją od środka. Pozwoliła by objął ją ciasno. Wcisnął twarz w jej włosy. Może szczerość będzie najlepszym rozwiązaniem. Może nie powinien się ukrywać z tym co czuje. Zacisnęła palce na jego ramionach. Poddała się zupełnie. Wpił się w jej usta brutalnie. Jęknęła zaskoczona. Chciał po prostu mieć ją ze sobą. Cały czas, nie patrząc na to co będzie później czy co było wcześniej. Najważniejsze jest teraz. Muszą zacząć żyć bez wspomnień o Kubie. Będzie jeszcze czas. 
-----------------------------------
Spojrzał na nią z uśmiechem. Nachyliła się w jego kierunku. Zamruczał czując jak muska jego wargi. Z niechęcią oderwała się od niego. Uparł się, że odwiezie ją do domu. Mimo że zdążył wypić jedno piwo. Brunetka była na niego lekko zła, ale przeszło jej. 
- Równie dobrze sama bym dotarła – oznajmiła. Zaśmiał się cicho. 
- Lepiej się czuję jak sam widzę, że wchodzisz do kamienicy – odparł odgarniając jej włosy do tyłu. Uśmiechnęła się słysząc troskę w jego głosie. 
- Dobrze, że mnie pod same drzwi nie odprowadzasz – mruknęła. Szeroko uśmiechnął się patrząc na nią. 
- O nie, nie... - pokręciła głową
- Idę z tobą – burknął. Wyskoczyła z samochodu ale nim ruszyła sama złapał ją w pół. Westchnęła. Odwróciła wzrok do niego. 
- Nie musisz
- Muszę – gdy chciała coś powiedzieć pocałował ją. Zamruczała zadowolona odwzajemniając. Niechętnie oderwał się od niej. Złapał jej dłoń i pociągnął w kierunku kamienicy. Podniosła wzrok i dostrzegła, że w mieszkaniu nie pali się światło. Zaskoczona przypomniała sobie, że Klara wyjechała ze swoimi znajomymi na weekend nad morze. A ona została w Bratysławie. 
- Równie dobrze ja mogę Cię zawieść – odparła
- Nie musisz
- Muszę – burknęła. Zaśmiał się cicho patrząc na nią. 
- Absolu... - urwał czując jak go całuje. Wsunął palce w jej włosy czując jak wspina się na palce. Uwielbiał spędzać z nią czas. A dzisiaj zupełnie spontanicznie wylądowali w pubie z jego znajomymi. 
- Zostać możesz na noc również – szepnęła odsuwając się od niego. Zachichotała niewinnie widząc jego rozbawienie. Wpatrywała się w niego z uśmiechem. Stali za drzwiami. Czuła jego dłonie bezczelnie poznające jej ciało. Zamruczała z zadowoleniem. Znalazł po omacku drogę do jej pokoju. 
-----------------------------------
Samochód przejechał w tle. Uniosła powieki i poczuła jak mocniej zaciska dłonie dookoła jej ciała. Czuła słodkie drżenie pod wpływem jego dotyku. Jak również słodkie zmęczenie. Najbardziej epicki seks w jej życiu. Przesunęła stopą po jego łydce chcąc się wyprostować. 
- Znowu kusisz? - jego gardłowy pomruk pojawił się przy uchu. Odwróciła głowę. 
- Skąd. Chcę się wyprostować – odparła. Cmoknął jej wargi. Pozwolił sobie na kolejną chwilę zapomnienia. Może bardziej był to powrót do przeszłości? Sam nie wiedział.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć – wyjaśnił. Wywróciła oczami. Zamknęła oczy czując jak całuje jej czoło. Westchnął kładąc się ponownie. Uśmiechnęła się. 
- Muszę cię rozczarować. Za godzinę wstaję – wyjaśniła. 
- Czemu? - nawet nie otworzył oczu. Odwróciła się w jego kierunku.
- Mam samolot – uniósł powieki. Zaskoczony spojrzał na nią. Panicznie przecież bała się latać. Na cały lot potrafiła faszerować się lekami nasennymi. Zazwyczaj już przed startem zasypiała. A teraz? Mówiła o tym jakby to było dla niej tak samo oczywiste jak jazda samochodem. Nie rozumiał tej zmiany. 
- Samolot?
- Urlop zaczynam. I lece do Chorwacji – wyjaśniła. Jęknął niezadowolony. Uśmiechnęła się pod nosem. 
- A co to?
- Na jak długo?
- Dwa długie tygodnie – mruknęła z rozleniwieniem. Ściągnął brwi a jego wyobraźnia zaczęła podsyłać mu co raz mnie zabawne obrazy. Mimo wszystko był zazdrosny. Kochał ją i nie wyobrażał sobie tego, że Dominika może związać się z kimś innym. Jeśli tak by się stało, oczywiście uszanowałby jej wolę. Zależy mu przecież na jej szczęściu. Ale nie czułby się dobrze. Ba, załamałby się. Kochał ją i kochać będzie do końca swoich dni. Brzmiało to romantycznie głupio, ale tak było. 
- I zamierzasz tam?
- Odpocząć. Czemu cie tak to interesuje? - uniósł wzrok.
- A tak jakoś – wzruszył ramionami.
~*~
Poprawiła włosy i zaskoczona stanęła w drzwiach od kuchni. Gotował! Ale jak. Po całym mieszkaniu unosił się wspaniały zapach. Podrapała się po karku. Czy to na pewno był ten sam mężczyzna który prawie mieszkanie z dymem puścił? Parsknęła śmiechem. Odwrócił się powoli odstawiając kubek na blat.
- Co znowu? 
- Nic. Ale o ile mi się wydaje, to twoje ostatnie próby ugotowania czegoś skończyły się strażą pożarną i gruntownym remontem kuchni – po jego twarzy przebiegł uśmiech. Zaśmiał się cicho.
- To było dawno i nie prawda – oznajmił. Roześmiała się w głos. Wspięła się na palce i cmoknęła jego polik. Czy minął jakiś czas bez niego? Teraz czuła się jakby nie. Jakby nadal ze sobą się gryźli. 
- Niech ci będzie – mruknęła. 

~*~
Zaskoczona spojrzała na niego. Uniósł brew.
- A w czym ci to przeszkadza?
- Nie powinieneś jednak jechać gdzieś indziej?
- Jest sobota. Zazwyczaj nie pracuje w te dni – oznajmił. Zaoferował, że zawiezie ją na samolot. Ale Dominika jakoś tak nie była przychylna. Wcale nie miała zamiaru się zgodzić na to. A ona była uparta i zawzięta. Westchnął.
- No niby. Ale wolę sama się tam dotransportować – oznajmiła wstając. Minęła go bez żadnej reakcji. Zniknęła w sypialni. Zagryzł wargę. Poczuł teraz znowu ten niepokój. Bo gdzieś wyjeżdżała. A on nie mógł jej towarzyszyć. I to go przerażało. Był zazdrosny. Nie wiedział co czuła. Nie mówiła przecież co czuła. Była bardziej w sobie zamknięta niż wtedy. Zacisnął zęby. 
- W czym ci przeszkadza moja obecność tam? - ruszył za nią. Zakładała właśnie buty. Podniosła się. Spojrzała na niego zaskoczona. 
- Po prostu nic nas nie łączy. I nie widzę sensu żebyś mnie odwoził – mruknęła patrząc na niego. Zacisnął pięści wciskając je do kieszeni. 
- Skoro tak – oznajmił a ona zaskoczona odwróciła się. Odpuścił? Nie może być! Przecież zawsze dążył do celu. Odwrócił się na pięcie zostawiając ją oniemiałą. Złapała za walizkę i ruszyła do drzwi. Wciskał na siebie kurtkę. Zerknęła na niego. Nachylił się nad nią. Zaskoczona i rozczulona poczuła jak całuje ją. 
- Nie łączy bo pozwoliliśmy na to. Ale uwierz, że gdybym mógł cofnąć czas inaczej by się to potoczyło. Kocham cie, kochałem i kochać będę. Dlatego zastanów się czy warto jest dać mi drugą szansę. Bo kochasz mnie dalej prawda? – odparł odrywając się. Spojrzała na niego ale odwróciła wzrok. Uśmiechnął się pod nosem. Dostał już odpowiedź. 
- Ja już wiem – mruknął łapiąc za klamkę. Spojrzała na niego. Przerażona. Zaczęła tracić nad sobą panowanie. 
- Ale nie odpowiedziałam – rzuciła cicho. Uśmiechnął się tak jak uwielbiała. Tak nieśmiało ale kusząco.
- Nie powiedziałaś nic. Odpocznij kochanie. Spotkamy się jak wrócisz – zamknął za sobą drzwi. A ona? Poczuła jak traci nad sobą kontrolę. Osunęła sie po ścianie zalewając łzami. Jak on idealnie nią grał, idealnie z nią grał. Wiedział doskonale co czuła. Bo przecież... Miał przecież rację. 

wtorek, 3 grudnia 2013

Siedem


 Czego chciał tak naprawdę? Jej! I to w każdym możliwym znaczeniu tego zdania. Właśnie teraz zdał sobie z tego sprawę. Widząc ją na sali, gdzie z boku doglądała czy kwiaty powieszone są równo. Odstawił karton na ziemi. Zakochał się w niej. I nic nie mogło stanąć na przeszkodzie. Zrozumiał i wiedział, że bez niej nic nie będzie takie same. Wyglądała jakby w ogóle go nie widziała. Rozmawiała z kimś i wydawała proste zadania. Wpatrywał się w nią z uśmiechem. Bo tak płynnie się ruszała. I była pewna tego co robi i co mówi. A on? Uwielbiał ją w każdym możliwym sensie. Dominika to urodzona kombinatka żyjąca chwilą. Ale z drugiej strony pełna ciepła i miłości kobieta, która nie wymaga za wiele. I jest. Wiedział, że wiele razy ją ranił. Najczęściej było tak, że odpowiadała agresją na agresję. Kilka razy nawet dostał od niej w twarz. Była stanowcza. Poprawił kurtkę i ruszył do drzwi. Już jutro będzie bawił się na weselu swojego przyjaciela. Ale bez niej. Że też zaprosił Darę. Jednak skąd mógł wiedzieć, że kilka dni temu trafi na nią zupełnie przypadkiem. 
~*~
Kubek gorącego kakao pozwolił jej odpocząć. Cały dzień starała się nie skupiać na tym, że na nią patrzy. Skupiała się na pracy. Pracą zagłuszała ból. Zamknęła oczy czując przyjemną gorycz w gardle. Czemu tak trudno jest jej nim zapomnieć? Czemu wspomnienia wracają jak bumerang? Czego ona chciała? Co czuła? Nie może zapomnieć. O swojej największej miłości nie można zapomnieć. Nie można wziąć i skreślić tego co się działo. Nie było to kilka miesięcy a kilka lat. Kilka lat przeplatanych miłością i nienawiścią. Ciągle się spierali, w czymś nie zgadzali. Ale to nic przy tym jak bardzo siebie potrzebowali. Bo trafili na siebie przypadkiem. 
- Zawsze jak masz ciche dni to siedzisz w takich miejscach – usłyszała i podniosła wzrok. Stał kilka metrów od niej. Z uśmiechem patrzył na nią. 
- No tak. Ale lubię też mieć chwilę dla siebie – odparła. Zajął miejsce obok niej. Wciągnęła w płuca zapach jego perfum. Poczuła, że mięknie. 
- A jak się czujesz? - jakby od niechcenia odwrócił wzrok na nią. Siedziała sztywno wypatrując czegoś na niebie. 
- Nie mogę na to narzekać – oznajmiła cicho. Zagryzł wargę. To było bez sensu. Zbywała go. Czuł rosnącą frustrację. 
- Co się z nami stało? Kiedyś nie mogliśmy się nagadać a teraz? - spojrzał na nią. Powoli odwróciła wzrok.
- A teraz wszystko się zmieniło – oznajmiła powoli czując jak z tymi słowami ból w niej rośnie. Zerknął na nią z zaskoczeniem. Mówiła to cicho ale stanowczo. Jakby się zmieniła. 
- To znaczy co?
- Wszystko. Patryk zostają między nami niedopowiedzenia, nie zamknięte sprawy, przeszłość... 
- Mówisz o Kubie? - na te słowa podniosła się. Trafił w sedno. Wiedział o tym. Gdy się wycofywała wiedział, że zabolały ją jego słowa. A jego zabolało. 
- Nie tylko – rzuciła. Złapał ją za rękę. Zaskoczona zatrzymała się i zerknęła na niego. 
- Zbywasz mnie- oznajmił – A ja chcę z tobą porozmawiać. O tym co stało się wtedy i dlaczego musiało się tak stać – dodał wstając. Trzymała dalej kurczowo kubek. Wpatrywała się w niego z rosnącym przerażeniem. 
- Co stało się wtedy? Mówisz o dniu w którym zostałam absolutnie sama, czy o dniu w którym postanowiłam się uwolnić od paranoika? - syknęła. Uniósł brew. Trzymał ją za rękę w dalszym ciągu. 
- A kiedy ty zostałaś absolutnie sama? - zdziwił się. Nie rozumiał jej sposobu myślenia. 
- Kiedy dowiedziałam się o wypadku. Nic nie pokazałeś, że coś czujesz! - dźgnęła go palcem w klatkę piersiową z nieukrywanym wyrzutem.
-Chodziłeś na palcach bo nie chciałeś żebym wiedziała o tobie. A dlaczego?
- Bo do jasnej cholery cie kochałem! I nie mogłem patrzeć na to, że tak cierpisz! Musiałem być dla ciebie pierdolonym oparciem! Inaczej dawno byś zginęła. Nie pamiętasz tych blizn na nadgarstku? Nie pamiętasz tych pętli? To ty wtedy byłaś egoistką, bo skupiłaś się na swoim bólu a nie myślałaś, że ja też czuję! I że jeśli zabiłabyś się ja bym został z niczym. I też ze sobą skończył! - warknął. Poczuł jak obrywa w policzek. Zaskoczony puścił ją. Dyszała ciężko wpatrując się w jego kawowe tęczówki. Cofnęła się o krok.
- Nienawidzę cię – warknęła i czując jak toczą się po jej twarzy łzy. Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem skierowała się do hotelu. Chciała zniknąć. Chciała wymazać z pamięci jego twarz, słowa, zapach i dotyk. Ale nie mogła! Usłyszała tylko jak ją woła.
~*~
Zerknęła na Parę Młodą z uśmiechem. Wsunęła do bagażnika kolejną walizkę. Widać było po niej, że spała źle. 
- Mi też jest przykro, że nie mogę zostać. Ale właśnie dostałam ważny telefon i muszę wrócić – oznajmiła. 
- Szkoda naprawdę. A już mieliśmy dla ciebie świetne miejsce – mruknął Michal wpatrując się w nią w skupieniu. 
- Żałuję – odparła. Poczuła jak blondynka zaciska wokół niej ramiona. Nie żałowała. Uciekała! Po wczorajszej rozmowie, dzisiaj nie mogłaby na niego patrzeć ze spokojem. Czy naprawdę była taką egoistką? Czy naprawdę skupiła się na sobie? Ale z drugiej strony co on może wiedzieć o miłości matki do dziecka? Chciała wtedy być sama. Żeby samej się topić w tej bezsensownej pustce która została. A on się nie narzucał. Nie odstępował jej na krok. Nie leżał obok, nie przytulał. Czuła się samotna. Wsiadła w samochód i zapuściła silnik. Ruszyła powoli. Może miał trochę racji ale jej pogmatwanych uczuć nikt nie zrozumie. 
~*~
Wpatrywał się w srebrne audi, które zniknęło za główną bramą. Wyjechała? Ale gdzie? Poprawił garnitur i zerknął na siebie w lustrze. Może przesadził trochę wczoraj ale z drugiej strony czuł się lepiej. Lżej mu było. Bo powiedział jej to co on czuł. Skupiał się na niej, ale ona skupiała się na sobie. Nie patrzyła na niego. To, że po tym wszystkim rozmawiali było cudem. Czy ona obwiniała go o to co się stało? Nie, obwiniała siebie. I wiedział o tym doskonale. 


sobota, 23 listopada 2013

Sześć

 Oderwała się od niego oszołomiona. Zamknął cicho drzwi za sobą łapiąc ją w pasie. Znowu mu ulega. Znowu czuje się jak nastolatka. Poczuła jego wprawne palce wplatające się we włosy. 
- Zaliczymy to do tych nocy, których nie zapomnisz – zamruczał gardłowo muskając koniuszek jej ucha. Zacisnęła zęby. Jak zwykle owionął ją zapach jego perfum. Subtelnych, ale pełnych siły. Składał na jej szyi delikatne pocałunki. A ona czuła się jeszcze bardziej oszołomiona. Jakby się naćpała albo upiła. Zacisnęła palce na jego ramionach. Nie mogła, nie potrafiła się opierać. Nie mogła powiedzieć nie. Nawet nie chciała. Chciała znowu poczuć się jak kiedyś. Ale nie mogła...
- Nie – mruknęła. Oderwał się od niej. Zerknęła na niego z zaskoczeniem. Stanowczość gdzieś uciekła. Odsunął z jej twarzy kosmyki włosów. 
- Nie mówisz tego stanowczo – oznajmił. Zamknęła oczy. Zmiękła zupełnie gdy pocałował ją ponownie. Czuła jak wszystko inne znika, jak pozostaje tylko pożądanie. Traciła znowu głowę. Jęknęła cicho. Bez problemu mieściła się w jego ramionach. Wiedział, że nadal należy tylko do niego. Poczuła jego niecierpliwe palce na nowo badające jej skórę. Czuła co raz bardziej osłabiające jej asertywność pocałunki na swojej szyi. Podniósł ja bez problemów sadzając na blacie. Zadrżała, gdy plecami dotknęła zimnego stołu. Wygięła się w łuk. Znowu to samo. Zacisnęła palce na kancie mebla. Odurzał ją samym dotykiem. Zapomniała już jak potrafiła się zatracać w tym. Nachylił się nad nią. Wsunęła dłonie pod jego koszulkę. Jedną z dłoni wplótł w jej włosy. Westchnęła czując jak zaciska palce. Wpił się w jej usta, tłumiąc krzyk w zarodku. Czuł absolutnie każdy jej napięty mięsień i własny odlot. 
~*~
Miał do niej nieopisaną słabość. Wpatrywał się w sufit nie mogąc skupić się na niczym innym, tylko na tym, że leży obok. Odwrócił wzrok powoli. Naga, w pomiętej pościeli z burzą czerwonych loków. Czym go zauroczyła? Pięknym błękitem oczu, spontanicznością. I tym, że jest dla niego najpiękniejszą osobą na ziemi. Musi mieć ją z powrotem obok siebie. Nie wytrzymuje sam. W tej tęsknocie. Przez kilka lat od rozstania nie mógł się wiązać z kimś innym. Potrzebował jej jak powietrza. Te loki i ciepłe usposobienie. Chciał się z nią zestarzeć. Mówi to jak najbardziej serio. Chce mieć ją obok siebie. Objął ją ciasno zamykając oczy. Wsunął twarz w zagięcie jej szyi.

~*~ 
Ocknęła się nagle słysząc jak gdzieś w tle przejeżdża samochód. Poczuła jak mocne ramiona jeszcze mocniej oplatają się wokół niej. Co to ma być?! Co ona tu robi. Przecież... Wyrzuty sumienia pojawiły się nagle. Nie powinna. Powoli wyswobodziła się z jego objęć. Usiadła czując jak motylki w jej brzuchu dają o sobie znać. Znowu czuła to słodkie odurzenie. Ale nie mogła zostać tu dłużej. Bała się poranka. Bała się, że znowu całą jej asertywność trafi szlag. Powoli podniosła się i zaczęła powoli zbierać ubrania po całym mieszkaniu. Spojrzała na niego czując rosnące ciepło. Spał. Kołdra w większość znajdowała się po jej stronie. Mocno zarysowana szczęka to nic przy wyglądzie jego klatki piersiowej. Na każdym skrawku ciała miał tatuaż. A ciało nie było przesadnie wyrzeźbione. Idealne. Wiele godzin spędzał na siłowni. Serce zabiło w niej szybciej. Złapała za koszulę ubierając się w pośpiechu. Nie powinna w ogóle pozwolić mu zbliżyć się do siebie. Przecież kiedyś coś ich łączyło. Nie teraz. Podeszła do drzwi. Z podłogi podniosła swój płaszcz. Musi pojawić się w mieszkaniu, przebrać się i ruszyć w miasto. Ma pełno pracy. I wie, że to pracą zagłuszy swój ból. Nie tyle ból co myśl o nim. Myśl o tym co czuje. 
-------------------------------------------
Ze złością cisnęła telefon na łóżko. Komórka zatrzymała się na kancie mebla. Co za wredny ignorant. Poczuła łzy rozgoryczenia w oczach. Po co mu to pisała?! Tak, powiedziała mu wszystko. Bo nie mogła już więcej wytrzymać w niepewności. Nie mogła doczekać się, żeby zatonąć w jego uścisku. Nie kręciło ją życie wśród kamer i SWAG. Ale chciała mieć tylko jego. Tak oficjalnie i osobiście. Zagryzła wargę. Ostatnie miesiące przecież były bajką. Spędzała z nim każdy wolny dzień i całe weekendy. Przyjeżdżał do Bratysławy dla niej. A ona? Zaczęła tracić dla niego głowę. I wiedziała, że wpadła. Bo mimo swojej drapieżności dla niej był aż nadto czuły. Kochany i oddany. Z nadzieją rzuciła się do telefonu. Pieprzony facet!! Nienawidziła go. Poczuł, że już nie będzie darmowej dupy do łóżka to uciekł! Jęknęła. O ona głupia! Podniosła się do drzwi. Miała nadzieje, że to Klara z uczelni. Musiała się komuś wyżalić. A kuzynka była do tego odpowiednia. Odryglowała drzwi i poczuła jak odrywa się od ziemi. Pisnęła zaskoczona. Spojrzała na niego. 
- Uwielbiam ten dzień. Serio – pocałował ją czule. Zaśmiała się cicho. 
- Czemuż to? - mruknęła
- Bo od dzisiaj mam najpiękniejszą kobietę tylko dla siebie -wyjaśnił a ona poczuła jak w jej żołądku stado motyli wzbija się w górę. Wpiła się w jego usta. 
-------------------------------------------
I przez te ponad dziesięć lat, od tego dnia, nic się nie zmieniło. Dalej dawał jej poczucie bezpieczeństwa i jednocześnie sprawiał, że miała ochotę krzyczeć wszystkim jak jest szczęśliwa. Co się zmieniło? Jest niespełnioną matką, zgorzkniałą kobietą która boi się powtórki. Straciła przecież już jedno dziecko. I drugiego nie zamierza. I to z mężczyzną, który był miłością jej życia. Nawet nie brała pod uwagę jakiejkolwiek śmierci. Ale bała się, że wszystko może się powtórzyć. Zamknęła drzwi od mieszkania zalewając się łzami. Bała się. Przecież czuła się przy nim spełniona i szczęśliwa.
~*~
Uniósł powieki spokojnie. Wybudzał się właśnie ze snu. Jakże pięknego. Podniósł rękę do twarzy i otarł ją spokojnie. Uśmiechnął się pod nosem i odwrócił wzrok. Zaskoczony zrozumiał, że jest sam. Ale jak to? Usiadł. Zniknęła czy co? A może... Zerknął na ubrania porozrzucane po pokoju. Pamiętał doskonale każdą chwilę z wczorajszej nocy. Zamknął oczy czując przyjemny dreszcz biegnący po kręgosłupie. Nie zostawiła nic. 
-------------------------------------------
Ocknął się słysząc budzik. Miał ochotę ją rozszarpać. Nie dość, że lecieli kilka godzin to zmiana klimatu działała na niego usypiająco. A ta mała nimfomanka nie dała mu nawet w nocy wytchnienia. Jęknął czując jak jego organizm każe mu spać. Odwrócił wzrok. Na jej poduszce leżała tylko mała kartka. Złapał za nią. 
- Wyszłam na zwiedzanie. Śpij sobie. Domek – przeczytał. Zaskoczony usiadł. Jak to poszła na zwiedzanie? Przecież Las Vegas nie jest miejscem na zwiedzanie. A zwłaszcza kogoś takiego jak ona. Jeszcze coś jej się stanie. Zerwał się na równe nogi. Musi ją jak najszybciej znaleźć. 
-------------------------------------------
Podniósł się powoli i skierował swoje kroki do kuchni. Mocna kawa powinna go obudzić. Musi się przecież zastanowić czego chce. I co powinien zrobić. Złapał za kubek. 

sobota, 9 listopada 2013

Pięć

Zerknęła na blondynkę siedzącą naprzeciw niej. Zajęła się właśnie przygotowaniem kolejnego wesela. Czekały tylko na przyszłego pana młodego, który spóźniał się pół godziny. Westchnęła i zerknęła na swoje zapiski. Z tego co dowiedziała się w czasie telefonicznej rozmowy, obojgu zależy na pompie. A ona nie lubiła takich zadań. Dla niej bardziej liczyło się grono ludzi. Bo to w końcu jej najważniejszy dzień w życiu a nie innych. Jednak ona zawsze w takich sprawach nie szła z duchem czasu. Wesele kojarzyło się jej tylko z białą suknią, gronem rodzinnym i szczęściu innych. Jednak jak zwykle zderza się z rzeczywistością.
-------------------------------------------
Wsunęła się na kanapę obok niego. Siedział przed laptopem zerkając na coś. Pogładziła jego kark wpatrując się w ekran. 
- A myślałaś o tym co mówiłem? - odwrócił się w jej kierunku. Nachyliła się nad nim i cmoknęła jego usta. Spojrzała w jego oczy. 
- Myślałam. Ale z drugiej strony wiesz doskonale, że problem leży po mojej stronie – oznajmiła wstając. Zerknął na nią. Podeszła do okna odgarniając do tyłu włosy. 
- Misia a co to za problem, żeby pojechać do twoich rodziców? Każde z nas popełniło w życiu błędy – skrzyżował ręce za głową. Odwróciła się do niego.
- Patryk – mruknęła – Wyleciałam z domu jak z procy. Zabrałam kilka rzeczy, gitarę bez słowa. Wsiadłam w twój samochód i tu jestem – oznajmiła. Wywrócił oczami. 
- Rodzice są od tego, żeby wybaczyć – przypatrywał się w jej skupieniu. Dominika pokręciła głową. Nie mogła tego zrozumieć. 
- I co? Pojedziemy, stanę przed nimi i co powiem? Cześć mamo i tato. Słuchajcie wróciłam po czterech latach bo chcę was zaprosić na swój ślub i poprosić o przebaczenie – zironizowała a on roześmiał się. Przyjrzała mu się w skupieniu. 
- No coś w ten deseń – rzucił
-------------------------------------------
Nawet gdy wyjechała z miasta nie wróciła do domu rodzinnego. Chociaż zadzwoniła do nich. Przeprosiła, a oni? Kazali jej wracać. Bo się martwili. I kochali ją dalej. Miał rację. Rodzice zawsze wybaczą. Spojrzała na kobietę. Blondynka uśmiechnęła się do niej szeroko. 
- I wie pani zależy nam na dużej ceremonii. Około trzystu osób
- Rozumiem. Zrobimy wszystko, żeby państwa wesele było perfekcyjne – wyjaśniła z uśmiechem,który klientka odwzajemniła. Zrezygnowana spojrzała na zegarek. Usłyszały jak dzwonek przy drzwiach oznaczający przybycie kolejnego gościa. Uniosła wzrok widząc kątem oka jak jej klientka wstaje. Uśmiechnęła się pod nosem. Sama była tak szaleńczo zakochana i sama wie o co chodzi. Mężczyzna cmoknął jej polik i spojrzał na Dominikę. Ta poczuła jak z jej twarzy odpływa krew. 
- Domka – szczerze ucieszony Ego przytulił ją. 
- Cześć Michal – mruknęła. Zerknął na nią z uśmiechem. Myślał, że po rozstaniu z Patrykiem nie spotka jej więcej. A tu proszę. Była mimo wszystko tutaj. W mieście? Przez ten cały czas? 
- Co ty tu robisz? Kurcze, naprawdę miło cie widzieć – rzucił podekscytowany. Ale i Dominice i jego partnerce do uśmiechu nie było. Raczej były zaskoczone. Obie. 
- Kochanie wiesz kto to jest? - zwrócił się do blondynki. Ta uniosła głowę ściągając brwi. 
- Patryka była dziewczyna. Pamiętasz jak pytałaś się mnie kto jest z nim na tych zdjęciach – oznajmił a dziewczyna szeroko się uśmiechnęła. Spojrzała na Dominikę. Wie doskonale o co chodzi. O to jak na siebie patrzyli. Nawet na tych zdjęciach. Na to jak ich mowa ciała zdradzała co czuła. A z tego co wie od swojego narzeczonego Rytmus nie mógł wyleczyć się do tej pory z tego co czuł do niej. Nie wiedziała ile prawdy było w tym, że wyszła ze swoimi rzeczami bez słowa. I w tych plotkach o śmierci ich dziecka. To było zanim poznała Michala. 
- Mów co u ciebie – brunet usiadł na kanapie. Dominika wzięła głęboki wdech.
- Przecież jestem w pracy. Więc porozmawiajmy o tym co chcecie – rzuciła rzeczowo. Przyjrzał się jej w skupieniu. Zmieniła się. Widział to w jej oczach. Kryły dalej nieznany ból. Mimo wszystko po takim czasie powinien zmaleć. Ale ona dalej czuła ogromną wyrwę w swoim sercu. Zerknęła na niego. Mrugnął do niej szybko i wsłuchał się w głos swojej towarzyszki. Patryk padnie jak się dowie, że ona jest w mieście. Że ona wróciła albo była tu cały czas. I wie, że jego przyjaciel będzie starał się ją odzyskać. 
~*~
Wzruszył ramionami odchylając się na fotelu. Michal zerknął na niego z zaskoczeniem. Patryk nie wydawał się zaskoczony 
- No wiem, że jest i co? - mruknął wracając do komputera. Nie przeszło mu jeszcze z tego nic. Nie mógł się określić. Co czuł? Dwa dni temu z nią rozmawiał i nie wiedział jak dalej postąpić. Bo powiedziała mu wiele rzeczy. I zrozumiał, że musi nauczyć się mówić głośno o tym co czuje. Zamknął oczy cicho wzdychając. 
- I nie chcesz z nią pogadać? Przecież tak nagle się wyniosła – oznajmił a Vrbovsky odwrócił się do niego. Ego uniósł wzrok z zaskoczeniem. 
- Powiedziała mi wszystko. A to wystarczy – mruknął
- Co?
- Głuchy jesteś. Wygarnęła mi wszystko. O byciu zarozumiałym dupkiem, o zazdrości i nawet o Kubie – mruknął. Michal uniósł brew. O Kubie? Co Dominika mogła wiedzieć? Nie wiedziała jak zmienił się Patryk po całej sytuacji. Ona sama nie wyglądała dobrze. Pamięta doskonale te dni, gdy nikt nie mógł zostawić jej na chwilę samej. A on? Przeżywał to jeszcze bardziej, chociaż dla niej starał się być twardy. I to o to poszło?
- A co zamierzasz? 
- Sam nie wiem – mruknął odwracając wzrok. Zerknął na swoje dłonie. Ile to czasu zajęło mu przyglądanie się jej. To, że spędzili razem cały wieczór nie zmieniło nic. Może i dało mu jakąś nadzieję. Ale ile można? Znów poczuł się jak kiedyś. Znowu poczuł ten spokój. Bo ją miał. Zamknął oczy.
~*~
Wychodziła z biura i poczuła jak wkleja się w kogoś. Poderwała się zaskoczona. 
- Co ty tu robisz? - jęknęła. 
- Chciałem cie zobaczyć – odparł. Westchnęła zaskoczona. Cofnęła się o krok. Poprawiła kaptur.
- Po co? - uniosła wzrok. Patrząc na niego wracały wspomnienia. O wszystkim. O tym co czuła, co przeżyła. Zacisnęła powieki. Złapał jej dłoń. Musi o nią walczyć. W dalszym ciągu ją kochał. W dalszym ciągu była dla niego niesamowicie ważna. 
- Bo tęskniłem – oznajmił szczerze. Zamknęła oczy. Łzy same cisnęły się pod powieki. Dlaczego musi przy nim zawsze mięknąć. I jeśli tak ma wyglądać ich relacja obecnie to ona chce zniknąć. 
- Wiesz, że... - urwała czując jak ją całuje. Zmiękła zupełnie. Dalej odurzał ją swoim dotykiem. Oderwał się od niej. 
- Cicho po prostu – rzucił. 

sobota, 26 października 2013

Cztery

Zapadła między nimi cisza. Dominika oddychała głęboko wpatrując się w jego kawowe tęczówki. Zapytał. A ona wyglądała jakby miała wybuchnąć. Widział po jej zachowaniu, że się zmieniła. Że coś ją odmieniło. Ściągnął brwi. Migała się od odpowiedzi? 
- Jesteś... - rzuciła niskim głosem – Jak możesz?! Jak mogłeś wtedy? Jak mogłeś zachowywać się od tego dnia jakby nic się nie stało? Przecież zginął twój syn, nasze dziecko – rozpłakała się – A ty zachowywałeś się jak nieczuły łajdak. Jakby Jakub ci tylko przeszkadzał – warknęła ze wściekłością. A on poczuł jak obrywa w żołądek. Poczuł ogromny ból i wściekłość. Ból na wspomnienie o dziecku a wściekłość na nią. Za to, że uważała go za zimnego drania. Miał uczucia i ma nadal. Ale nie mógł wracać do wspomnień o Kubie. Bo płakał jak dziecko. Jeden dzień zabrał mu część jego. Oczywiście, że bolało go to. Ale przecież, ze względu na nią nie mógł tego pokazać. Nie mógł jak ona zwinąć się w kłębek i płakać do poduszki. Musiał być dla niej oparciem. Musiał patrzeć na nią i nie wspominać najpiękniejszych dwu lat swojego życia. Musiał odciąć się. Musiał... 
- Nie mów tak – mruknął – Nie wiesz co czułem wtedy. I co czuję teraz – syknął ściągając brwi. Odwróciła się od niego. 
- Zostaw mnie – rzuciła wycierając łzy rękawem. Westchnął i podszedł do niej. Wyjaśnią to sobie dzisiaj albo nigdy. Bo widzi jak zgorzkniała stała się. Złapał ją delikatnie za ramiona i odwrócił w swoim kierunku. Zaskoczona spojrzała na niego. 
- Kochałem tego dzieciaka. I nie posiadałem się z radości, że będzie nas troje. Snułem plany kim będzie. I jak bardzo odmieni nas. Jednak ten wypadek sprawił, że wszystko pękło. Nie płakałem przy tobie. Nie mogłem. Musiałem teraz skupić się na tobie. Żeby i drugiej części mnie, nikt mi nie zabrał – mruknął. Wpatrywał się w jej oczy uparcie. Płakała. A on pozwolił jej na to. Kochał ją szalenie i bezgranicznie. W tym przypadku zazdrość się chowała. Jednak gdy myślał, że wróciła do normalności zobaczył ją. W towarzystwie tego kogoś. Zarzuciła mu paranoizm.
- Więc nie mów mi, że byłem nieczuły. Bo w głębi duszy leżałem obok ciebie, w tym przeklętym pokoju i płakałem – rzucił. Zamilkła. Poczuła jak ciepło ponownie goreje w jej ciele. Znowu to samo. Poczuła jak ociera jej łzy. Robił to jak zawsze, delikatnie. Czuła jego skórę. Czuła się oszołomiona. Rozpłakała się. Poczuła jak obejmuje ją ciasno. Wspomnienie o Jakubie zawsze będzie boleć. Pamięta dzień gdy po raz pierwszy wzięła go na ręce. Pamięta dzień gdy postawił pierwsze kroki, gdy powiedział pierwsze słowo. I pamięta dzień gdy policjant powiedział o wypadku. Myślała, że zemdleje. Zemdlała. Pamięta każde słowo. Organy ścigania nie silą się na delikatność. Dosadnie powiedzieli co mieli do przekazania i wyszli. A ona została z nim. Została sama. Miała wrażenie, że to ktoś ją zabił. Jak mogli... poczuła jak gładzi ją po głowie i kołysze. Jak wtedy. Mruczał jej do ucha jakąś mruczankę. Zupełnie jakby się cofnęła o pięć lat w tył.
~*~

Otworzyła oczy zaskoczona. Leżała na kanapie otulona kocem. Przetarła twarz nie wiedząc co się dzieje. Poczuła jak zdrętwiał jej kark. Usiadła. Czuła jak jest opuchnięta. Czuła jak opadają jej powieki. 
- Obudziłaś się – zerknęła na niego zaskoczona. Uśmiechnął się. Tak jak lubiła. Cwaniacko ale jednocześnie tak kusząco. I dwudniowy zarost na twarzy. 
- Co się stało?
- No nasłuchałem się trochę – oznajmił. Uniosła brew. Zajął miejsce obok niej. Pokręcił głową. Nie chciał o tym teraz rozmawiać. Chciał po prostu czuć się jak kiedyś. Tylko przy niej czuł się jak w domu. Gdziekolwiek by był. Cokolwiek robił. Tęsknił za tymi porankami, gdzie ona. W jego pomiętej koszuli znikała w kuchni i wracała po chwili z kubkiem kawy. Siadała na jego udach i opowiadała. O życiu, dniu poprzednim. Uwielbiał gdy wchodził do kuchni, a ona – ubrana tylko w koszulkę i szorty słuchając muzyki tańczyła i gotowała. Uwielbiał ją, za to jaka była. Polska, patriotyczna a dla niego kochana i czuła. Pełna ciepła i chęci słuchania. A teraz? Zgorzkniała i zamknięta w sobie. To co, że wtedy mieli jeszcze dwójkę przed liczbą lat. Objął ją ramieniem i cmoknął czubek jej głowy.
- Nie jesteś głodna? - mruknął. Uwielbiała słuchać jego gardłowego głosu. Pełnego drapieżności i jednocześnie łagodności. 
- Nie – odparła łapiąc jego dłoń. Zerknęła na końcówki tatuażu. Nie wnikała jak bardzo zmieniło się jego ciało. Jak bardzo je zamalował. Podniosła wzrok. 
- Na pewno?
- A co? Chcesz coś zamówić? 
- Nie. Nauczyłem się do czego służy kuchnia – rzucił a ona uniosła brew. Nie wierzyła mu. Przecież tacy jak on, nigdy tego nie robią. 
~*~
Usiadła przed laptopem pod wieczór. Została sama. Brakowało jej, jego obecności ale z drugiej strony nie czuła się komfortowo. Zamknęła oczy i poczuła jak łzy na nowo tam się zagnieżdżają. To, że spędzili ze sobą cały dzień pozwoliło jej zrozumieć, że nie uwolni się od tego co czuła i co czuje. Wsunęła palce we włosy wspierając się na łokciach. Czuła się zupełnie jak kiedyś. Ale teraz rozmawiali. O tym co stało się z nimi przez ostanie pięć lat. Westchnęła cicho. Nie może wracać. Już nie. 
~*~
Zajął miejsce nie przed telewizorem a przed szafą. Nie wiedział po co to jeszcze trzyma. Teraz wie. Z dna wyciągnął małe pudełko. Nie był sentymentalny ale w jej przypadku... Zacisnął zęby. Od zawsze bał się to otworzyć. Ale dzisiaj. Wszystko się zmieniło. Nie mógł przed nią ukrywać wszystkiego. Uniósł wieko ostrożnie. Z bijącym sercem i gorejącym na nowo bólem. Bo nie da się o tym zapomnieć. Zerknął na zdjęcie i coś go tknęło. Ona i on. Pierwszy dzień. To jak go trzymała na rękach, to jak się nim zajmowała. Byłaby wspaniałą matką. Taką jak jego. Wiedział o tym. Poczuł jak zbiera mu się na płacz. Złapał plik zdjęć. Cały album poświęcony tylko Kubie. Jego syn, serduszko najszczersze. Był szczęśliwy. Pamięta ten dzień, gdy zalana łzami zadzwoniła do niego i powiedziała, że jest w ciąży. A on? Roześmiał się. I po kilku minutach był przy niej w szpitalu. Wyniósł ją wtedy na rękach. Pamięta jak śmiała się z nimi pielęgniarka. I pamiętał jak z miesiąca na miesiąc zmienia się. Zamknął oczy.
----------------------------------------
Parsknęła śmiechem zerkając na niego. Jak robi dziwne podchody. Bał się. Widziała to w jego karmelowych tęczówkach. 
- Kochanie – wreszcie straciła cierpliwość. Chichotała w dalszym ciągu. Spojrzał na nią. Wyciągnęła ręce w jego kierunku. Z dnia na dzień, miesiąca na miesiąc wyglądała piękniej. I ten brzuch. Wiedział, że w środku rozwija się jego dziecko. To o czym marzył. Ujął jej dłonie. Po chwili delikatnie spoczęły na jej brzuchu. Uśmiechnął się. Czuł jej miękką skórę i to jak jest napięta. Poderwał się nagle. Jeden kopniak, potem drugi... Jego maleństwo. Chciał cofnąć ręce ale ona trzymała je. Ściągnęła brwi rozbawiona. Szeroki uśmiech wkroczył na jego twarz. Wie, że ono tam jest i, że za jakiś czas będzie z nimi. Ostrożnie uniósł się i pocałował ją. Zamruczała gardłowo. 
- To moje dziecko – szepnął z rozbawieniem.
----------------------------------------
Uśmiechnął się szeroko. Tak bardzo nie mógł się tego doczekać. Zerknął na kolejne zdjęcie. Nie wiedział kiedy Dominika je zrobiła. Ale stało dumnie w jego biurze. Jak trzymał Jakuba na rękach. I to jak patrzył na niego. Westchnął cicho. Dlaczego to musiało skończyć się pół roku później? Zerknął na swoją rękę. Tylko szrama została. To on siedział w samochodzie. To on jechał do niej. To on wracał od swojej mamy. To on... Gdyby został chwilę dłużej inaczej by to było. Czy dalej byłby szczęśliwym ojcem? Nie wiedział. Ale tego wieczoru po raz pierwszy od dłuższego czasu płakał. 

sobota, 12 października 2013

Trzy

Każde miasto ma w sobie wiele uroczych miejsc. Ale jej każda ulica tu kojarzyła się tylko z nim. Nie wiedziała czemu stąpając po rynku czuła mimo woli jego obecność. Czuła się jak pierwszego dnia tutaj. Gdy pokazywał jej miasto. Gdy z fascynacją obserwowała ludzi. Gdy w ciszy postanowiła zawrócić. Nie wiedziała co zrobić. Do pracy wybiera się dopiero jutro. I nie powinna tu być. Zacisnęła zęby. Zatrzymała się przed drzwiami od baru i pchnęła ciężkie drzwi. 
~*~

Czekał cierpliwie. Jeśli miała się pojawić zrobi to teraz. Wiedział doskonale jaki tryb życia miała. Wiedział jak funkcjonowała. Kochała ludzi, słuchać tego szumu i patrzeć na nich. Podniósł wzrok słysząc jak mały dzwonek nad drzwiami zadzwonił a ciężkie drzwi wniknęły do środka. Przetarł zaspany twarz. Był zmęczony. Nie zdrzemnął się w ogóle w nocy. Myślał o tym co powie, co zrobi. Ale w głowie dalej miał okropny mętlik. Nie wiedział jak ma się zachować. Nie wiedział co zrobi. Była kobietą, która nie wymagała od niego niemożliwego. Chciała mieć go tylko przy sobie. Była zazdrosna. Ale działało to w obie strony. Każdy musiał wiedzieć, że ona jest z nim. Mogła rozmawiać z kimkolwiek ale nie chciał widzieć jak z kimś flirtuje. Wiedział, że często robi to specjalnie. Ale nie mógł nic na to poradzić. Nie mógł jej przemówić do rozsądku. Była taka nieokrzesana. I jednocześnie pełna ciepła. Uwielbiała ludzi i ich towarzystwo. Była taka szalona. Uśmiechnął się pod nosem wpatrując się w swoją dłoń. Zamknął oczy. Nie widział jej w tłumie. Nie przyszła. 
~*~
Zakopała się w kocu czując drapanie w gardle. Słuchała w skupieniu głosu po drugiej stronie słuchawki. Złapała za kubek z herbatą, która czekała od kilku minut.
- Tęsknie – usłyszała i poczuła jak wszystko podchodzi jej do gardła. Od zawsze relacje z Krzyśkiem były trudne. Młodszy brat był w nią zapatrzony. Powinien czuć respekt przy Marcinie. Ale nie. Zawsze patrzył na Dominikę. A ona nie wiedziała co ma z tym zrobić. Potem gdy oboje dorośli zrozumieli doskonale o co chodzi. To z nim dalej utrzymywała kontakt. Doskonały kontakt. Przez cały wyjazd na Słowację zaprzepaściła swoje kontakty ze starszym bratem. Ale nim się nie przejmowała. Był władczym, starszym rodzeństwem, które wymaga podporządkowania młodszego. Ale nie ona. Teraz doskonale zdaje sobie sprawę, że mając Patryka nie myślała o rodzinie. Potem gdy została sama zrozumiała, że nie wolno rodziny odsuwać na bok. Rodzice na jej widok zbledli, Marcin dał wyraźnie do zrozumienia, że dobrze im bez niej. A u Krzyśka spędzała wiele czasu. Najpierw w Hamburgu, potem w Manheim i w końcu w Kielcach. To dla niej miał zawsze czas. I ona mu się tym odwdzięczała.

- To weź Weronikę i zapraszam do mnie. Może i mam małe mieszkanie ale damy sobie radę – wyjaśniła czując jak do jej oczu cisną się łzy. 

- Jak będę miał chwilę w przerwach rozgrywek to na pewno – oznajmił. Skręciło ją z bólu. Czyli może na brata czekać kilka tygodni. Ale z drugiej strony. Wiele razy widząc go czuła jak boli ją serce. Nie żałowała niczego. Ale widząc tą pogardę w oczach Marcina płonęła. I to nie dlatego, że on nią gardził. Ale dlatego, że jej rodzice myśleli na pewno tak samo. Chociaż nie mówili tego głośno – tak nakazywało im poczucie rodzicielstwa. O ile takie jeszcze w nich istniało. Dominika może i była w gorącej wodzie kompana, ale wiedziała. Zawsze wewnętrznie czuła, że ma ich oparcie. Jednak w dniu gdy wróciła do domu widziała, że to był szok. Bo pojawił się ktoś, kto przez siedem lat nie pisał, dzwonił. Odciął się. 
~*~
Zrezygnowany wyszedł na ulicę. Nie przyszła. Nie było jej. A może za dużo sobie wyobrażał? Może to nie tak miało być? Może była przejazdem? A może...? Potrząsnął głową. Czy on nadal coś do niej czuje? Nie wiedział. Był z jednej strony zaskoczony, że ona jest tu. A z drugiej coś dziwnego znów się w nim odezwało. Skoro jest to może porozmawiają? Może coś sobie wyjaśnią? Ale z drugiej strony co mają wyjaśniać? Ruszył do samochodu. Nie powinien prowadzić ale chciał wrócić do domu. Dominika – uśmiechnął się pod nosem – Zawsze była spontaniczna. I zawsze ale to zawsze powodowała, że miał ochotę coś robić, wykazać się. 
-------------------------------------
Zerknęła na niego z zaskoczeniem. Stał przed nią z wielkim koszem róż i ani myślał odpuścić. Może i się kłócili ale mimo wszystko. Nigdy nie dawał jej kwiatów. 
- No co? - mruknął. 
- Po co mi te badyle?
- A co mi powiedziałaś wczoraj? Że kwiatów ci nie daję – oznajmił oskarżycielsko. Zacisnęła palce w pięści. Zaraz go czymś zdzieli. I to ciężkim i mocno. Jakim ignorantem musi być. Jak bardzo ją drażni jego zachowanie!
- Bo nie dajesz. Od tak, sam z siebie to nie – burknęła odwracając się. Zazgrzytał zębami. Czyli co? Ma teraz pilnować, żeby kwiaty jej kupić? O nie, nie... tak nie będzie! Nie póki to on tu jest. Zamknęła oczy czując jak obejmuje ją w pasie. 
- Wiesz co mogę ci za to dać? - mruknął. Zacisnęła palce na jego dłoni. Przesunął wargami po jej szyi co sprawiło, że zadrżała. Uśmiechnął się pod nosem. 
- Słucham? - mruknęła gardłowo czując jak zasycha w jej gardle. Cmoknął koniuszek jej ucha. 
- Orgazm. Ale to jaki – rzucił. Zamknęła oczy. Jak ma się na niego wściekać? Jak ma o nim mówić? Jak ma... Nie potrafiła. Był jej gwarancją spokoju i bezpieczeństwa. Nie musi jej kwiatów kupować. Nie musi nic. Aby tylko był. 

-------------------------------------
Wpatrywała się w miasto krocząc powoli jego uliczkami. Trzymała ręce w kieszeni zadzierając czasami głowę. Lubiła czasami spacerować. Spoglądała na ludzi, którzy zawsze gdzieś się spieszyli. A ona miała czas. Nie lubiła się spieszyć. Zresztą nie musiała się spieszyć. Nie miała do kogo i czego. Praca pochłaniała wiele czasu. Znowu była organizatorką wesel. Znowu zajmuje się czymś o czym sama wiele razy marzyła. Poprawiła kaptur by włosy nie wychylały się. Nie lubiła chodzić bez zakrytej głowy albo twarzy. Nie wiedziała skąd jej się to wzięło. Zatrzymała się na przejściu dla pieszych i zerknęła na jezdnię. Kochała miastecki gwar i szum. Strzępki rozmów, muzyki z aut, audycji radiowych. Śmiech dzieci i ich pisk. Teraz mimo wszystko czuła ból. Wiedziała dlaczego. Zamknęła oczy czekając cierpliwie. Nocne spacery od zawsze ją fascynowały. 
-------------------------------------

Zerknął na nią znad książki. Ubrana, trzymała w ręku jego kurtkę. Tupnęła nogą ściągając brwi. Uparła się na jakiś spacer. W środku nocy! Ona jest niemożliwa. 
- No chyba oszalałaś – mruknął. 
- Patek no!! - jęknęła. Tylko ona mówiła do niego w ten sposób. Patek to jedno słowo które kojarzyło się z Dominiką. Które wypowiadała ona, a na jego twarzy gościł uśmiech. 
- Ale po co?
- No wiesz – ściągnęła brwi – Nic tak nie fascynuje jak noc, mrok i ciemność – jej oczy błyszczały. Była bardzo pewna swoich słów i wiedziała co mówi. Chciała, jak jasna cholera. Westchnął. 
- A nie możesz iść sama? - mruknął.
- Oczywiście, że mogę – rzuciła i cisnęła w jego kierunku kurtkę. Odwróciła się. Usłyszał stukot jej obcasów. Zsunął z twarzy kurtkę i wstał. Wiedział, że wyjdzie. A ona wiedziała, że on ruszy za nią. Jego wyobraźnia zaczęła płatać mu figle. Zazdrość pojawiła się znikąd.
- Kocie – rzucił – Czekaj – ruszył za nią. Uśmiechnęła się pod nosem. Po raz kolejny osiągnęła co chciała. Złapała jego dłoń i wyszli na ulicę. 
-------------------------------------
Zaśmiała się cicho kręcąc głową. Łatwo podejść jest ludzi jeśli zna się doskonale ich słabości. A ona znała kilka jego. Dlaczego powrót tu oznaczał jednocześnie powrót do przeszłości? Przystanęła w parku wpatrując się w niebo. Nie bała się niczego i nikogo. Ludzie nie będą w stanie jej skrzywdzić. Nie będą w stanie jej złamać. Znała swoją wartość. Zajęła miejsce na stojącej nieopodal ławce. Wsunęła między usta papierosa i zaciągnęła się dymem. Wypuściła go leniwie z płuc i zerknęła na latarnię, która dawała nikłe światło. Uśmiechnęła się pod nosem. Tu było jej najlepiej. W ciszy mogła zatopić się w tym co w niej szalało. Niepokoju, bólu i zgryzocie. Niepokoiła się tym, że to o czym chciała zapomnieć wrócić. Bolały wspomnienia. Zgryzota wynikała z tego, że nie mogła z kimś o tym porozmawiać. I trawił ją kwas. Zamknęła oczy. Nie była już taka sama. Wszystko się zmieniło. Podniosła się i wrzasnęła zaskoczona. Przed nią stał ktoś. Wiedziała kim jest. Krew z twarzy odpłynęła a sama miała wrażenie, że wrosła się w ziemię. Jak to? Zerknęła na ten zawadiacki uśmiech i ogniki w orzechowych oczach. Ostry zarys żuchwy powodował w niej szybszy puls. 
- Domek – i lekko drapiący głos sprawił, że miała ochotę rzucić się na niego. 
- Co ty...
- A mówili mi, że wróciłaś – odparł. Dominika odsunęła się od niego. Stał niemożliwie blisko. Czuł na pewno jej przyspieszony oddech.
- Co ty tu robisz?
- Spaceruję – o dziwo był spokojny. Nie mógł wyjść z podziwu dla siebie. Patrzył na nią. Jak się zmieniła. Ale dalej była piękna. Uwielbiał jej błękitne tęczówki. I te ciemne włosy, choć teraz były intensywnie czerwone. Ale oczy mówiły o bólu. Odsunęła się od niego. Złapał ją za nadgarstek.
- Porozmawiajmy – poprosił. Czuł jak rośnie w nim napięcie. Dominika wyglądała na przerażoną. A on? Był szczęśliwy. Bo widział ją. Tak jak pięć lat temu. Zamknęła oczy.
- O czym niby? 
- O nas – mruknął. Nie chciał zrobić jej krzywdy. Kochał ją. Kocha!
----------------------------------
Dzień dobry wieczór
Walcząc ze zmęczeniem, zatokami i przygotowaniami jestem i t i u Was :)
Macie wreszcie spotkanie... Ale nikt nie mówi, że będzie lepiej. 

wtorek, 24 września 2013

Dwa

 Przechadzał się po ulicach miasta zmierzając w kierunku klubu. Nie był spóźniony ale chciał znaleźć się w budynku jak najszybciej. Było mimo wszystko bardzo chłodno. Co z tego, że to maj. Pogoda nagle się zmieniła. Zerknął na zegarek. Dzisiaj skończył ze studiem już rano. Wyspał się i był bagatela w doskonałym nastroju. Skręcił w uliczkę i dostrzegł znajomy afisz. Uśmiechnął się pod nosem. Potarł dłonie i przyspieszył kroku. Zerknął na telefon i poczuł jak uderza kogoś ramieniem. Zerknął na kobietę. Widział w jej sylwetce niewinny chód.
- Przepraszam – mruknął, ale ona szła dalej. Jakby tego nie odczuła. Zerknął na płaszcz, którym była okryta. Buty na wysokim obcasie dodawały jej powabu. A włosy schowane miała pod kapturem wychodzącym spod płaszcza. Uśmiechnął się. Ciekawe jaką miała buzię. Jednak później odgonił o niej myśli. Wszedł do środka. Jak zwykle. Mało osób. Kilka stolików zajętych było przez stałych bywalców. Usiadł przy barze.
                                       ~*~
Szła czym prędzej. Ten głos pozna wszędzie. Nie wie co to miało znaczyć. Nie wie czy to naprawdę on. O ona głupia. Po co tu przychodziła? Poczuła się pewniej gdy zajęła miejsce w taksówce. Tu się na nikogo znajomego nie natknie. Westchnęła zsuwając z włosów, kaptur. Dotknęła swojej twarzy. Piekły ją poliki. Zamknęła oczy. Musi do pracy chodzić inną drogą. 
                                       ~*~
Zajął miejsce przy barze. Wciągnął w płuca ciężki dym zmieszany z zapachem ludzi. Zerknął na barmana. Blondyn uśmiechnął się szeroko na jego widok.
- Cześć – postawił przed nim szklankę. Patryk złapał za nią i zerknął na płyn jak miesza się z napojem.
- I jak tam? - uśmiechnął się.
- Stary, jakbyś był tu dziesięć minut szybciej padłbyś - rzucił blondyn odwracając się do gościa. Gdy kolejny drink był gotowy odwrócił się do bruneta.
- Czemu?
- Dominika tu była – na to zdanie skleił automatycznie wszystko. To na nią wpadł w drodze. Zerknął na swoje ramie. Zaskoczyło go to, nie ukrywał. Myślał przecież, że jak zniknęła to już nie wróci. Co się z nią działo przez te pięć lat?
- Co? - burknął
- Nom. Wypiła szybkie espresso i zwiała. Nie wiem, jakby... Właśnie bo wy się rozstaliście – blondyn spojrzał na swojego towarzysza. Brunet spojrzał w blat. To ona była. Wiedział teraz doskonale. Jeśli to naprawdę ona. Zacisnął zęby. Ale z drugiej strony po co wracać? Zostały między nimi niedokończone sprawy i on o tym wiedział. Westchnął cicho. Upił łyk alkoholu i zerknął w blat. Popełnił wiele błędów w swoim życiu. I wiele chciał naprawić. Ale nie wiedział jak zareaguje na spotkanie z nią. Nie wiedział co się z nią stało. Jaka jest? Zmieniła się czy pozostała dalej tą samą roztrzepaną osobą, która zauroczyła go. Zerknął na zegarek. Nie powinien długo czekać na pozostałych. Poczuł jak ktoś klepie go po ramieniu. Tim zajął miejsce obok. 
                                       ~*~
Zerknęła na miasto. Uwielbiała patrzeć na nie nocą. Neony jakiś klubów, światła samochodów i tramwajów. Uliczny gwar nie cichł ani na sekundę. Było tu bardzo głośno. Ale mimo wszystko uwielbiała to miejsce. Nie wiedziała dlaczego. Kojarzyło się jej z bólem ale również... Przecież to tu spędziła najlepsze lata swojego życia. I to przy jego boku. Człowieka, który rozbudził w niej dziwny ogień. Bo nie od tak mogła z jakimś mężczyzną wytrzymać przeszło siedem lat. Z nim mogła. Świetny partner, wspaniały facet i boski kochanek. Potrzebowała człowieka nie tylko do przytulenia ale również do zwykłej rozmowy. Nie wie ile czasu spędzili na rozmowach. Upiła łyk wina i westchnęła. Kochała go, kocha nadal. Ale to kim się stał. Nie mogła poznać w nim tego samego mężczyzny, którego spotkała w Bratysławie w klubie. Nie potrafiła dojrzeć w nim człowieka, który nosił ją na rękach. Zmieniło ich to oboje. Zacisnęła zęby. Wspomnienie o tym dniu zawsze wzbudzi w niej ból. Bo nie można od tak zapomnieć o tragedii. Otarła łzy. To tu zabrał ją po raz pierwszy. To z tego miejsca obserwowała miasto. Może powrót nie był dobrym pomysłem? Ale gdzie wróci? Rodzice już jej nie chcą. Zapomnieli. A zresztą co im powie? Że była ale zmądrzała i wróciła? Westchnęła. Nie może się poddawać. Nie może wracać do przeszłości. Otwiera nowy rozdział swojego życia. W starym mieście zaczyna żyć na nowo bez Patryka Verbovskiego. 
                                       ~*~
Wysiadł z taksówki i spojrzał na kamienicę. Uwielbiał pławić się w luksusie. Uwielbiał brzdęk błyskotek. Uwielbiał po prostu czuć, że może. Lekko zawiany wszedł do nowego apartamentowca, w którym mieściło się jego mieszkanie. Zerknął na białe, imitujące marmur, schody i blask od żyrandoli. Bardziej przypominało to pięciogwiazdkowy hotel. Wkroczył powoli do windy. Czemu chciał to osiągnąć? Bo chciał spełnić swoje marzenia odnośnie sławy i pieniędzy. Wcisnął guzik i poczuł jak winda ruszyła. Oparł się o ścianę. Po co mu to było? Dla kogoś. Chciał zapewnić takiej osobie godziwe warunki do życia. Wszedł na korytarz. Czy myślał wtedy o niej? Możliwe. Nie wiedział, że odejdzie. Nie wiedział absolutnie nic. Nie wiedział, że spotka ją ponownie. Może chciał się na nią natknąć. Wszedł do mieszkania. Zerknął na malującą się z salonu panoramę miasta. Westchnął ściągając z siebie kurtkę. Boogie na jego widok wesoło merdając ogonem, zszedł z kanapy. Nachylił się do niego. Nie czuł nigdy by doskwierała mu samotność. Ale dzisiaj zdał sobie sprawę, że bez niej nie było tak szalenie. Usiadł na fotelu, na którym łapał wenę. I wrócił do tego co było. I do tego co nigdy nie wróci. Zamknął oczy czując rosnącą falę paniki. Czego się bał? Spotkania z nią? A chciał się z nią spotkać? Musiał sobie odpowiedzieć na kilka ważnych pytań. 

niedziela, 1 września 2013

Jeden


Maj 2013


Powrót do miejsc, w których spędziło się wiele pięknych chwil bolało. A zwłaszcza ją. Zatrzymała samochód przed znakiem informującym o wjeździe do Pieszczan. Zagryzła wargę. Co ją podkusiło? Wracać na stare śmieci? Westchnęła odgarniając loki do tyłu. Od czterech lat te miasto omija szerokim łukiem. Do Katowic też nie wróci. Wie, że rodzice nie chcą jej widzieć. Miała dwadzieścia jeden lat gdy wyniosła się z domu. Rodzice starali się ściągnąć ją z powrotem do domu, ale ona nie miała na to ochoty. I to przez kogo? Faceta! O ironio. Wróciła do auta. Przez ostatnie lata podróżowała między Zakopanem a Pragą. A mimo to postanowiła z powrotem wrócić na Słowację. Czemu? Bo kocha ten kraj. A miasto do którego zmierzała jest duże i nie ma możliwości, żeby ją znalazł ktokolwiek. Nie wiedziała co ją popchnęło do wyjazdu w tym kierunku. Zresztą od zawsze żyła chwilą. Nie martwiła się o to co będzie jutro. Nie widziała sensu w planowaniu swojego życia. Spontaniczność to cecha artystów. Poznała ich wielu. Z kilkoma coś ją łączyło. To było kiedyś. Teraz postanowiła wrócić tam, skąd zjawiła się w stolicy oscypków. Wsiadła do auta i wciągnęła głęboki wdech. Nazywa się Dominika Lijewska i da sobie radę. 
                                                      ~*~
Odwiesił słuchawki na stojak. Był już zmęczony. Postanowił wrócić do mieszkania. Wyszedł z kabiny. Producent uniósł wzrok. Brunet rzucił mu na dowidzenia krótkie 'cześć' i już go nie było. Miał dosyć. Powinien się przede wszystkim wyspać. I nic więcej. Bo jego organizm zaraz tego nie wytrzyma. Jest na to przygotowany. Zszedł na chodnik w sam środek majowego słońca. Niech nikt nie mówi, że wiosna na Słowacji też nie jest piękna. Zatrzymał się na środku chodnika i rozejrzał się dookoła. Wsunął dłonie do kieszeni i obrócił się w lewo. Swoje kroki skierował do małego mieszkania, które zajmował od kilku miesięcy. Poprzednie sprzedał. Nie był w stanie tam dalej mieszkać. Kojarzyło mu się to z tyloma wspomnieniami. Zagryzł wargę. Nie musi sobie na każdym kroku o niej przypominać. To już było. Odeszła, zostawiła go.
Zamknęła cicho drzwi od kawalerki. Odłożyła bagaże przy małej szafeczce stojącej w korytarzu. Mieszkanie było tanie i po pierwsze urządzone. W samym centrum miasta. Nie chciała zatrzymać się gdzieś na uboczu. Zawsze w centrum czuła się bezpiecznie. Wśród ludzi nie oglądała się za sobą nerwowo. Podeszła do okna i zapaliła papierosa. Nie czyniła tego często. Lubiła ten gryzący dym, który wypełniał jej płuca, gardło. Uwielbiała obserwować jak szary obłok powoli, bez pośpiechu unosi się w górę i znika w powietrzu. Wpatrywała się w okno, trzymając nerwowo telefon w dłoni. Nie dzwonił, nie pisał. Czyli tak jak chciała, zapomniał. 
                                                      ~*~
Przechodził przez centrum gdy podniósł wzrok na nowo odrestaurowaną kamienicę. Nie rozumiał ludzi, którzy pchali się do ścisłego centrum. Podniósł wzrok na wysokość pierwszego piętra i poczuł jak sztywnieje. To było absolutnie niemożliwe. W oknie dostrzegł burzę czerwonych loków. A ten kształt nosa wielokrotnie podziwiał w nocy. Stała i paliła papierosa. Zatrzymał się i nie dowierzając wpatrywał się w okno. Czy to aby nie Dominika?! A czy nie była brunetką?! Ale przecież ona kilka lat temu wyjechała i zostawiła go bez słowa. Zarzuciła mu bycie paranoikiem i wyszła. Fakt, poniosło go trochę wtedy. Ale po prostu była jedyną kobietą, która tak na niego działała. Był o nią diabelnie zazdrosny. Nie był zaborczy. Wszyscy dookoła musieli wiedzieć, że ona jest tylko z nim. Ale jej wybuchowy charakter nie pozwalał mu na pokazaniu tego wszystkim. Potrzebowała oddechu, potrzebowała luzu. Mimo że była od niego o trzy lata młodsza to różnili się jakby dzieliło ich minimum dziesięć lat. Byli zupełnie inni, ale jakże w sobie zakochani. Oboje nie potrafili się rozstać. Potrafili ze sobą rozmawiać. Łączył ich nie tylko gorący romans, ale i mocna nić przyjaźni. A tamtej nocy wszystko minęło, skończyło się. Gdy zobaczył ją w towarzystwie tego kogoś, ogarnęła go złość. To jak się do niego uśmiechała, jakie miny do niego robiła. I wtedy wykrzyczała mu w twarz, że jest paranoikiem. Dominika, odkąd pamiętał, nie miała problemów z nawiązywaniem nowych znajomości. Była otwarta, wesoła i bezpośrednia. Pamięta doskonale ten dzień, gdy po raz pierwszy zatonął w otchłani jej pięknych oczu. 
                                                      ~*~
Wcale się nie zestarzał. Ale tu nie czuł się zbyt dobrze. Odstawił na bar szklankę. Złota ciecz zakołysała się miarowo i stanęła. Podniósł wzrok poprawiając czapkę. Co on tu w ogóle robił? Szukał swojego miejsca. No tak.
- Przepraszam – usłyszała za sobą delikatny głos. Powoli odwrócił się i miał wrażenie, że spotkał anioła. Dziewczyna była młodziutka. Lekko okrągłą buzię okalały loki orzechowych włosów. Wielkie oczy okolone były wachlarzem długich, gęstych rzęs. Usta lekko były muśnięte błyszczykiem a na nosie dostrzegł kilka piegów. Dziewczyna uniosła brew wykazując już zniecierpliwienie. Zamrugał powiekami i ocknął się. Umożliwił jej dojście do baru odsuwając się od niej. Przypatrywał się jej dalej w skupieniu i oczarowaniu. Dziewczyna zamówiła drinka i uśmiechnęła się do barmana. Robiła to pięknie. Odwróciła się do niego.
- Przepraszam brudna gdzieś jestem? - rzuciła do niego z irytacją.
- Nie. Ale piękna – rzucił a jej oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu. Jej twarz rozjaśnił uśmiech.
- Miło mi bardzo – oznajmiła już spokojniej –Dominika jestem – dodała wyciągając w jego kierunku dłoń.
- Patrik – dodał ujmując jej rękę delikatnie – Miło mi – dodał.
                                                      ~*~
Ocknął się i ruszył. W oknie nie było nikogo. To nie jest prawdopodobne. Jej tuta nie ma. Wyjechała. Opuściła go. I miała artystyczne usposobienie. Żyła chwilą, robiła coś bardzo spontanicznie. Gdy powiedziała sobie coś, to trzymała się tego do końca. A przecież tylko jeden dzień, jeden rok zmienił ją diametralnie.
Otworzyła jedną z walizek i spojrzała na ubrania. Nie powinna tego odkładać na środek nocy. Ale pobyt tutaj sam wzbudził w niej wspomnienia o tym co minęło, co było i co nie wróci. Jego już nie będzie w jej życiu. Chociaż to z nim spędziła swoje najlepsze lata życia. Rozbudzał w jej wnętrzu ogromny ogień. I czuła się bezpiecznie przy nim. Zresztą przez niego tu się pojawiła. 
                                                      ~*~ Wyskoczyła z domu stojącego nad jeziorem trzymając w dłoni futerał z gitarą. Na ramieniu wisiała jej torba. Miała tam kilka ubrań i kosmetyków.
- Domi co ty robisz? - kobieta wyszła za nią.
- Wyjeżdżam. Mamo mam okazję rozwinąć się – odwróciła się do niej wsuwając na nos okulary. Kobieta z powątpiewaniem obserwowała swoją córkę. Była w gorącej wodzie kąpana. Robiła wszystko od razu jak tylko o tym pomyśli. Tak jak o tej wyprowadzce. Przecież ma dopiero dwadzieścia jeden lat.
- A co ze szkołą? - rodzicielka załamała ręce. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.
- Dam sobie radę. Kocham cie mamo! - rzuciła będąc już przy bramie. Odwróciła się w stronę samochodu, który czekał na nią. Mężczyzna wysiadł powoli i uśmiechnął się szeroko.
-Podziwiam twoją punktualność – oznajmił. Szeroko uśmiechnęła się do niego.
- To się nazywa zorganizowanie – wyjaśniła oddając mu torbę z ubraniami. Zarzuciła mu ręce na szyję. Mruknął czując jak całuje go. Odsunął się od niej.
- Rozumiem, że jesteś gotowa na spotkanie z przygodą? - zerknął w jej oczy odsuwając okulary.
- Z tobą zawsze – odparła. 
                                                      ~*~
I co? Skończyło się. Nie mogła go prędzej zostawić, bo nie potrafiła. Gdy on gdzieś znikał, a ona zostawała tu. Ogarniała ją żałosna pustka. Bo była bez niego.
                                                      ~*~
Wpatrywał się w sufit. Ten widok nie mógł go uspokoić. Podniósł wzrok. Musi się upewnić. Że to albo ona albo nie. Nie wie tylko jak to zrobi. Musi. Bo jeśli to ona, to nie wie co zrobi. Będzie chciał to wyjaśnić? Czy znowu ją mieć? 

środa, 21 sierpnia 2013

Prolog

Wrzesień 2008


Zaskoczony spojrzał na nią. Wrzucała nerwowo do torby kolejne ubrania. Oddychał głęboko obserwując jej poczynania. Miał już tego co się działo dosyć.
- Co ty robisz? - zdziwił się. Podniosła wzrok. Pełne wyrzutu orzechowe oczy scentrowały się na jego twarzy.
- Ślepy jesteś?! - warknęła wracając do przerwanej czynności. Zagryzł wargę.
- Co ty robisz? - powtórzył, lecz teraz spokojniej. Dziewczyna nie odpowiedziała. Wyprostowała się i ruszyła do łazienki.
- Domka! - wrzasnął. Nie cierpiał gdy go ignorowała. Zatrzymała się. Przed lustrem zebrała swoje włosy i upięła je w kok. Ze złością kopnęła w taboret. Kilka kosmetyków spadło na ziemię. Złapała za te, które należały do niej. W tym czasie wyciągnął z walizki kilka jej ciuchów i rzucił z powrotem na łóżko.
- Wynoszę się! - warknęła – Mam dosyć życia z paranoikiem – dodała i po wrzucenia do bagażu kilku kosmetyków, złapała za jej rączki. Zatrząsł się ze złości. Minęła go. Pisnęła czując jak łapie ją za ramię.
- Nigdzie nie idziesz – wycedził. Spojrzała na niego ze złością.
- Zostaw mnie popaprańcu! Nienawidzę cię! – warknęła szarpiąc się. Delikatnie zacisnął palce na jej łokciu.
- Dlaczego ty myślisz, że sypiam z każdym facetem z którym rozmawiam?! - krzyknęła. Zaskoczony puścił jej rękę. A ona odsunęła się i ruszyła do drzwi. Sparaliżowany stał patrząc na nią. Na jedno ramie założyła torbę, a na drugie gitarę. Z wieszaka złapała za swoją kurtkę i wyszła z mieszkania. Słysząc trzask drzwi ocknął się. Nie pozwoli jej odejść. Rzucił się w kierunku drzwi. Wybiegł przed kamienicę. Ale po Dominice nie było już śladu. Kątem oka dostrzegł jak za zakrętem znika jej samochód. Zacisnął zęby. Może i się kłócili co dzień, ale nigdy nie wyniosła się. Miał dziwną pewność, że za kilka godzin stanie w drzwiach. Skruszona, będą rozmawiać i wszystko wróci do normy. Westchnął. Może rzeczywiście przesadził. Wzruszył ramionami. Da jej chwilę ochłonąć. 

środa, 14 sierpnia 2013

Bohaterowie

 Dominika Lijewska

01.12.1980


'Przyjdź do mnie więc 
Jak ciepły dzień 
Obejmij mnie...'


tak, tak... z tych Lijewskich 
ale proszę, nie pytaj o braci






Patrik 'Rytmus' Vrbovsky

03.01.1977


'Czy tęskniłabyś za mną, gdybym wyszedł i nie wrócił?
Gdybyś nie mogła mnie znaleźć wśród innych ludzi?...
...Bez Ciebie - ja bym oszalał!'

mówisz coś o mnie i osądzasz po wyglądzie?
spoko. ale ja sie przynajmniej czegoś dorobiłem





Oboje się znają. Oboje wiedzą o sobie wiele. Coś ich kiedyś łączyło. 
Kiedyś. Teraz spotykają sie przypadkiem i mają wrażenie, że wszystko wraca.
Wspólna przeszłość. Ta kolorowa i ta mniej.
Mimo upływu lat to co ich łączyło nadal jest żywe

----------------------------------

dzień dobry!