środa, 23 kwietnia 2014

Epilog

Pół roku później. 
Nachyliła się nad garnkiem starając się zinterpretować zapachy, które ją otaczały. Kobieta z rozbawieniem zerknęła na czerwonowłosą. 
- Ja nie wiem. Staram się to odtworzyć ale nijak mi nie wychodzi – odparła ze zrezygnowaniem. 
- Bo nikt nie będzie robił tego lepiej niż moja mama – odparł wchodząc do kuchni. Obie zerknęły na niego z rozbawieniem. 
- No to już wiesz – kobieta pogładziła swojego syna po poliku z uśmiechem. Cieszyła się ze szczęścia swojego syna.
- Popadnę w kompleks – rzuciła. Nachylił się i cmoknął jej polik. Powoli odsunęła się od niego. Zerknął na nią. Krótki weekend zaliczyli w Krzyżewie. Potem wracając do Bratysławy z urlopu. Kilka tygodni zajęło jej pojmowanie tego co stało się z jej życiem. Całą przeklętą drogę na Słowację przepłakała. A teraz? Czuła się wolna, szczęśliwa i przede wszystkim bezpiecznie. 
- Nie musisz – mruknął. Puknęła go w mostek. Kobieta zerknęła na nich z uśmiechem. Wyglądali tak radośnie. Zupełnie jak w dniu w którym ją poznała. Ale nie malowało się na niej przerażenie. Raczej swoboda. 
~*~
Podeszła do drzwi słysząc jak ktoś oznajmia o swoim przybyciu. Czekała na niego niecierpliwie. Obiecał, że pojawi się. A on dotrzymuje słowa. Odryglowała zamek i spojrzała na przybysza. Szeroko uśmiechnął się do niej. Widać było zmęczenie podróżą. 
- Wreszcie – mruknęła. 
- Cześć – objął ją i cmoknął w polik. Tęsknił za nią, ale wie, że praca zajmuje go całkowicie. Odsunął ją od siebie. Co raz bardziej się zmienia. Widział to. Kobieta przesunęła wzrok na dziewczynę, która spokojnie chowała się za jej synem. 
- Chciałbym ci przedstawić Dominikę – odparł. Dziewczyna słysząc swoje imię podniosła wzrok. Skupiła się na twarzy jego mamy starając się wykrzesać z siebie najpiękniejszy uśmiech. Ale jadł ją strach. Co on sobie w ogóle myślał?! 
~*~
Parsknęła śmiechem odskakując od niego na bezpieczną odległość. Wywrócił oczami. 
- O nie, nie... Daj mi chwilę odpocząć. Dopiero co do domu weszliśmy – rzuciła. Zerknął na nią. 
- A nie odpoczywałaś?
- Nie. Ja chcę pod koc z kubkiem kakao gapić się w telewizor – jęknęła. Odstawił rolki na półkę i podszedł do niej. Uśmiechnęła się szeroko. Cmoknął jej wargi czując jak oplata jego szyję. 
- Jak mam ci odmawiać? - odsunął się od niej.
- Nie możesz – rzuciła. Kilka chwil później siedzieli na kanapie spierając się jaki film będą oglądać. Czerwonowłosa zacisnęła palce na kubku. Położył się kładąc się między jej nogami. Nadal było mu dziwnie przyzwyczaić się do tego, że ją ma. Tak formalnie dla siebie. I nikt nie będzie mógł mu jej zabrać. Poczuł jak opiera podbródek na jego głowie. Uwielbiał spędzać z nią wiele czasu. Znowu czuł się odurzony jej osobą. Zerknęła na telewizor. Przystali oboje na jakiś film z Segalem. Uwielbiali wbrew pozorom takie nudne wieczory. Nadrabiali czas który on spędzał na koncertach a ona na weselach. Pochłonięci swoją pracą mieli nieopisany głód drugiej osoby. I każdą chwile wykorzystywali by być razem. Do tego musieli się często zmagać z reporterami, którzy to właśnie Dominikę upatrzyli sobie. Nie krył się z tym kim jest na Słowacji i jak bardzo fejmuje. Zresztą potrafił zmienić to w zysk. Ale ona wymagała ciszy i spokoju. Nie mieli kojarzyć ją z tego, że właśnie dzieli życie z Rytmusem. Nie mieli wiedzieć, że jest jego przyszłą żoną. Mieli wiedzieć, że jest Dominiką Lijewską, siostrą Krzysztofa. I tylko tyle. 
~*~
Zerknęli na dom malujący się za zakrętem. Czerwonowłosa poderwała się. Jeszcze trochę. A zobaczy swoją bratanicę. Nie mogła się doczekać. Obładowani prezentami ruszyli do Kielc. Całą noc jeździli na zmianę, by każde z nich mogło odpocząć. Teraz właśnie wjeżdżali na podjazd. Zerkał na nią z lekkim niepokojem. Była taka podekscytowana. Ale on się bał. Że coś się stanie jak zobaczy Zuzię. Bo co jak co ale przecież sama miała być matką. Martwił się o nią. 
- Co masz taką minę? - odwróciła się do niego. 
- Nic, nic... - mruknął odpinając pas. Zerknęła na niego podejrzliwie. Co to miało być? Go coś gryzło. Ale nie mogła dojść co. Powoli wysiadła.
- Co ci jest? - złapała jego dłoń. Objął ją ramieniem i pocałował. 
- Nic. Droga dała mi do wiwatu – oznajmił. 
- To jak wejdziemy, ty idziesz spać – zawyrokowała. Zaśmiał się. Nie wiedział skąd brała jej się ta naturalna troska o niego. Ruszyli w kierunku domu z którego wychodził Lijek. Na widok siostry uśmiechnął się szeroko. Przyglądał się im w skupieniu. Czuł się lekko zaniepokojony. 
~*~
Uśmiechnął się szeroko widząc jak Dominika całą swoją miłość przelewa na Zuzię. Dziewczynka wyszczerzyła się do niej. Skończyła dzisiaj pół roku. Siedzieli na małym spotkaniu rodzinnym. Widział jej szeroki uśmiech i coś tknęło go w środku. Podniósł się. Identycznie uśmiechała się do Kuby. Lijewski spojrzał na bruneta który znikł właśnie w domu. Czuli się tu z Domką bardzo swobodnie. I o to chodziło. Choć on chciał zapewnić im rodzinne traktowanie. Nie obchodziło go nigdy skąd Vrbovsky pochodził. Zależało mu na szczęściu starszej siostry. Dominika oddała córkę Weronice i podniosła wzrok. Ściągnęła brwi wzdychając. To właśnie on ma w sobie jeszcze ten ból. Krzysiek chciał wstać. 
- Zostaw. Ja idę – odparła podnosząc się. Krzysio śledził ją wzrokiem. Co się stało? O co chodziło? Czy Patryk ma dziecko? Czy to go bolało? Weszła do budynku powoli. Siedział na kanapie i tępo wpatrywał się w wyłączony telewizor. Zadrżał czując jak oplata jego szyję. Zacisnął palce na jej dłoniach. 
- Przepraszam ale ja nadal nie mogę...
- Rozumiem. Sama bałam się gdy po raz pierwszy tu weszłam. Bałam się, że wybuchnę płaczem na widok małej – szepnęła. Podniósł wzrok. 
- Zazdroszczę mojemu bratu, że jest obrzydliwie szczęśliwy mając jeszcze dzieciaka. Że ma coś co ja utraciłam – cmoknęła jego czoło. Westchnął cicho. Czerwonowłosa zamknęła oczy opierając podbródek o jego głowę. Było jej ciężko? Diabelnie ciężko. Rozumiała jego potworny ból. Mężczyźni przecież zawsze mieli problemy z wyrażaniem bólu, a łzy są uznawane za oznakę słabości. Podczas tych całych sesji rozumiała. Nie mógł razem z nią zawodzić. Musiał ją trzymać mocno pod ramię. To nią się musiał zaopiekować. Zamknęła oczy. 
~*~
Krzysiek wytrzeszczył oczy mając wrażenie, że siostra robi sobie jaja. Ale Dominika tylko pokiwała smutno głową. Zerknęła na Patryka, który razem z Werką szykowali Zuźkę do snu. Poprosiła go by się przełamał. 
- No ty chyba sobie...
- Nie. Naprawdę – szepnęła czując jak coś zaciska się w jej gardle – Miałby teraz osiem lat – dodała żałośnie. Poczuła jak przytula się do niej. Zagryzła wargę czując jak gładzi ją po włosach. 
- I dławiłaś to w sobie tyle lat?
- A co mi zostało? Do domu nie mogłam wrócić bo byłam zgorzkniała i pełna bólu. Jak oni by zareagowali? - westchnęła 
- Podziwiam was. Jesteście w stanie tyle w sobie znieść – odparł
- Nie zniosłam – podniosła wzrok – Nie zapomniałam, nie mogłam. Nauczyłam się żyć z tą wyrwą. Ale gdy po raz kolejny spotkałam go na swojej drodze wszystko wróciło. Wiesz miał oczy zupełnie jak on, śmiał się jak on. I to bolało. W każdym momencie przy nim pojawiał się Kuba – odsunęła się od niego i złapała za papierosy. Krzysiek ściągnął brwi. Rozumiał już wszystko. To jak się zachowywali. Jakby żyli ze sobą Bóg wie jak długo. Jak stare dobre małżeństwo. A kryli w swojej przeszłości coś takiego. Jego coś tknęło wpatrując się w Zuźkę. Czyli, że miał sobie wyobrazić, że jej już nie ma? Nie mógł. Była jego oczkiem w głowie. Po części rozumiał ich ból. Właśnie zderzają się z czymś co mieli sami. Ale ktoś im to brutalnie zabrał. Podziwiał kobiety za to co są w stanie znieść. Ale jego siostra przebijała wszystko. Zawsze uśmiechnięta nie bała się odpowiadać. Nie bała się mówić głośno. A jednak chowała w sobie potworny ból i żal do świata. Nie mógł wyjść z podziwu. Zerknął na Patryka. A on? W sumie teraz nie ukrywał co się stało. Współczuł im i życzył jak najlepiej. 
------------------------------------
I to by było na tyle.
Dziękuję, dobranoc <3
Nawet nie wiem co mam powiedzieć. To drugie zakończenie w ciągu tygodnia... Przemilczę
Zapraszam Was tylko na raz--jeszcze oraz wciąż

sobota, 5 kwietnia 2014

Dwanaście

  Poprawił krawat i dostrzegł ją w drzwiach. Uśmiechnął się szeroko. Oparła się o framugę zerkając na niego. 
- Gdybym tylko mógł to … - mruknął czując jak go całuje w polik. 
- Wiem, wiem... Ale pokaż się – odwrócił się w jej kierunku. Krótka, prosta sukienka idealnie komponowała się z jej czerwonymi włosami. Wyglądała słodko. I wreszcie nie musiała wspinać się na palce. Odwróciła wzrok widząc jak w drzwiach staje Marcin. Na ich widok zdębiał. Myślał, że to już koniec między nimi. A jednak! 
- Zanim coś powiesz zastanów się czy warto twojej śliny – rzuciła ze złością. 
- Myślałem, że zmądrzałaś – odparł. Odwróciła się w jego kierunku. Czuł się tu jak intruz. Wpatrywał się w Dominikę i jej brata. Nie za bardzo rozumiał co mówili ale nie byli jakoś szczęśliwi ze swojego spotkania. Nie ukrywali swojej niechęci. Przecież byli rodzeństwem. 
- Zmądrzałam. Jestem tu tylko dla Krzysia – oznajmiła powoli. Uniósł brew. Oparł się o framugę. 
- No bo sądząc po tym co mówią rodzice. On naprawdę ma coś z cygana – rzucił. Nagle po pomieszczeniu przeszedł plask. Marcin zaskoczony wpatrywał się w Dominikę. Dziewczyna opuściła dłoń. 
- Może. Ale ma większe osiągi niż ty buraku – syknęła. Odwróciła się z uśmiechem do Patryka. Ten oszołomiony wpatrywał się w nią. 
- Chodź, chodź – rzuciła z rozbawieniem. Minęła swojego brata który trzymał się za polik. Zeszli na dół.
~*~
Jej rodzice i brat tu zatopili się w tłumie. Dominika wiele osób znała. Dlatego pierwszą godzinę spędziła na przedstawianiu jego absolutnie wszystkim. 
- No wreszcie znalazł się ktoś, kto cie za mordkę trzyma – Magda Jurecka uśmiechnęła się do Słowaka. Ten odwzajemnił uśmiech. 
- Chciałabyś – szturchnęła ją w bok. 
~*~
Podniosła wzrok i zerknęła jak Krzysiek rozmawia żywiołowo z bratem. Od zawsze czuła, że nie pasuje do tej rodziny. Widziała to dzisiaj wyjątkowo. Zabolał ją żołądek. Rozmawiają o nich. Wie, bo Krzysiek nerwowo zerka w ich stronę. Po chwili została sama. Maga obiecała zabrać Patryka w dalszy kąt sali. Czeka ją ostateczna konfrontację. Odgarnęła włosy do tyłu. Podeszła do braci. Ci spojrzeli na nią. 
- Przeszkodziłam? - rzuciła z uśmiechem. Tym swoim uśmiechem mówiącym o kapitulacji. Krzysiek uniósł brew.
- Chciałam ci Krzysio życzyć najlepszego. Ale od samego początku nie jestem tu mile widziana. Dlatego postanowiłam właśnie teraz wrócić na Słowację. Wracamy do domu bo to jest bez sensu. Wszyscy powinni się cieszyć ale i twój brat i twoi rodzice nie są zadowoleni widząc mnie tutaj. W jego towarzystwie – oznajmiła. 
- Co?! - dwójka mężczyzn poderwała się. Mówiła to tak jakby... Odchodzi. 
- Ale ty jesteś też od nas – odparł młodszy. 
- Wypisuje się. Nie pasuję do was – oznajmiła i cmoknęła brata w policzek. 
- naprawdę wszystkiego co najlepsze. Przyjedź z Weronką do nas kiedyś – rzuciła. Poczuła jak w gardle jej zaschło. Zrozumiała dzisiaj. Nie może wybrać między nimi. Słyszała każde słowo swojego ojca. Dzisiaj podczas kłótni z matką. Nie chcą jej? Spoko, ona nie zdecyduje. Już wie kogo chce. Patryka, tylko on potrzebny jest do jej szczęścia. Odwróciła się i odeszła. Lijek chciał coś powiedzieć ale wtopiła się w tłum. Dostrzegła Klarę, która coś tłumaczyła swoim rodzicom. Złapała ją za rękę. 
- My wracamy. To bez sensu – rzuciła
- Zrobisz błąd 
- Dla nich nic nie znaczący – wzruszyła ramionami - Widzimy się na miejscu - Minęła zszokowanych rodziców. Klara odwróciła się do wujostwa. 
- Zadowoleni jesteście?! Dominika właśnie chciała się pożegnać bo zresztą się jej nie dziwię. Taka popaprana rodzina – rzuciła. Kilka osób zerknęło na nich.
~*~

Zatrzymała się przy Michale który starał się zagrodzić jej drogę. Uśmiechnęła się szeroko widząc jak komiczna mina przy tym mu wyszła. 
- Cześć – przytulił ją podnosząc bez problemów. W czasie obiadu nie mieli zbyt dużo okazji, żeby porozmawiać. 
- Ciebie też miło...
- Dominika! - rozległo się. Odwróciła wzrok i spojrzała na swoich rodziców. Spoglądali na nią surowym wzrokiem. Odsunęła się od Jureckiego powoli. Sam Szczypiornista nie wiedział o co chodzi. Ze zrozumieniem skinął głową i odszedł powoli odwracając się.


- Słucham – burknęła
- Co ty sobie do jasnej cholery wyobrażasz? Znowu robisz jakiś cyrk, żeby być w centrum zainteresowania?! - ojciec spojrzał na nią drapiąc się po brodzie. 
- Słucham!? 
- Jak to wracasz na Słowację? Myślisz...
- Ja już wiem co myśleć! - warknęła – Słyszałam wczoraj absolutnie wszystko. Tak bardzo źle wam, że pojawiłam się tu z mężczyzną którego kocham?! Spoko, ja podjęłam decyzję! - czuła jak traci kontrolę. Nad sobą i wszystkim. Słów które wypowie cofnąć nie będzie mogła. Ale czy chciała je kiedykolwiek cofnąć? 
- Bo jeżeli własny ojciec uważa, że nie ma córki to wybaczcie ale nasze nazwiska to czysta zbieżność. I tak będzie dla mnie lepiej bo będę mogła spać spokojnie! Tak, oficjalnie nie uważam się za członka tej chorej rodziny! - kilka osób słysząc ten krzyk zjawiło się zaniepokojonych. Dominika odgarnęła kilka pukli. A rodzice przyglądali się jej oszołomieni. Otarła dłonią łzy toczące się po jej twarzy. 
- Bo rodzice są od tego by kochać, wspierać i szanować decyzję własnych dzieci. Ale wam zabrakło chyba pierwszych trzech cech, które wymieniłam! Do widzenia, dobranoc – warknęła i odwróciła się na pięcie. Powoli kierowała się na parking. Nie zatrzymali jej. Bo nie mogli. Wiedzieli, że upór jest w niej skupiony z całej rodziny. Ona chciała tylko spokoju. Chciała tylko podjęcia słusznej decyzji. I wie, że ją podjęła.
~*~
Stał przy samochodzie. Magda wyjaśniła mu pokrótce o co chodzi. A on nie wiedział co myśleć. Czekał na Dominikę. Był gotowy do powrotu. Ale tylko z nią. Zsunął z szyi krawat. Bolał go żołądek a oczy piekły. Przez niego rodzina się od niej odwróciła. 
- Jedziemy? - usłyszał. Odwrócił się zaskoczony. Ledwo trzymała się by nie ryczeć. Złapał ją za rękę. 
- Jeśli...
- Zamknij się – warknęła – Chcę. Od samego początku wiedziała, że chciałam ciebie. Nie wiem czemu się zgrywałam. Chcę do ciebie, z tobą się zestarzeć... - urwała czując jak ją całuje. Jęknęła zaskoczona. 
- Dobrze kochanie. Wracamy – oderwał się od niej z niechęcią – I powiedziałaś dosyć- szepnął. Uśmiechnęła się szeroko. Przytulił ją do siebie a ona wybuchnęła niepohamowanym płaczem. Wszystkie emocje, które tłumiła sobie znaczyły brzydki ślad na jej twarzy i jego koszuli. Miał to gdzieś.
- Płacz, płacz. Bo musisz to z siebie wyrzucić – otworzył jej drzwi. Bolały go, jej łzy. Ale z drugiej strony był szczęśliwy. 

środa, 5 marca 2014

Jedenaście

Po raz pierwszy tu był. Zerknął na mały dom malujący się wśród drzew. Przed bramą raz już był. Gdy Dominika postanowiła wyruszyć z nim. Teraz był po drugiej stronie płotu i zjadał go strach. Czemu on dał się na to namówić? Czemu? Bo ona prosiła, błagała. Bo to jej mały Krzysio się żeni. A ona nie mogła przecież odpuścić sobie najważniejszego dnia dla jej brata. On sam nie rozumiał swojego strachu. Nie wrócili do siebie oficjalnie. Ale po raz kolejny każdy widział ich wszędzie razem. Zatrzymał samochód i dostrzegł jak z budynku wychodzi jakaś kobieta. Dominika odwróciła do niego wzrok. Westchnęła.
- Gotowy na nasze pierwsze spotkanie z moją rodziną? - mruknęła. Wziął głęboki wdech. 
- Ty też nie byłaś tu od dnia w którym pojechałaś ze mną? 
- Raz. Ale tylko by ich przeprosić. Jak mówiłeś – złapała jego dłoń – Robię to dla Krzyśka. Oni nie rozumieją moich wyborów – dodała. Uśmiechnął się blado i odpiął pas. Po co on brał ten samochód? Widziała jak oczy jej mamy się rozszerzają. Widziała jak woła swojego męża. Mężczyzna wyszedł z domu i potarł swoją brodę. Charakterystyczny znak, że coś mu się nie spodobało. Wysiadła powoli. Poczuła jak zesztywniały jej mięśnie. Bała się jak jasna cholera. Kilka lat temu wyszła z domu i nie powiedziała nic. Widziała się z nimi tylko raz. Zero kontaktów, zero rozmów. Wraca jakby ze skazania. I to z mężczyzną swojego życia. Poczuła jak łapie ją za rękę. Zacisnęła palce by wiedział, że jest. Zamknęła oczy czując jak tonie w ramionach matki. 
- Dominisia – szepnęła – Boże jak się ciesze, że tu jesteś – odparła gładząc ją po głowie. Poczuł jak do jej oczu cisną się łzy. Zawiodła ich. Wiedziała o tym od dnia gdy wyszła z jego mieszkania. Bo co miała ze sobą zrobić?! Zaczęły zżerać ją wyrzuty sumienia. Że to nie tak. Że źle zrobiła. Teraz jest tu. 
- Przepraszam – mruknęła
- Nic się nie stało. Myślałam, że będziesz nas... - urwała – Nie ważne. Dobrze, że jesteś... cie – odparła przenosząc wzrok na jej towarzysza. W dalszym ciągu trzymał jej dłoń. 
- Pozwólcie, że przedstawię wam Patryka – oznajmiła. Kobieta ściągnęła brwi przyglądając się mu w skupieniu. Dostrzegła każdy tatuaż na jego ręce lub szyi lub dłoni. A on poczuł jak nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Źle zrobił. 
~*~
Siedzieli na werandzie rozmawiając z Krzyśkiem. Marcin na szczęście miał dotrzeć jutro na samą ceremonię. Weronika została zabrana przez koleżanki na wieczór panieński. A młodszy Lijek postanowił zostać z Dominiką i Patrykiem w domu. Ile się nasłuchał na ich temat. Sama Lijewska powiedziała mu, że gotowa jest na ich krzywe spojrzenia i komentarze. Ale wiedział, że nie będzie przygotowana na słowa ojca. 
- Nie zepsuję ci wesela synu. Ale po prostu później nie chce widzieć jej w jego towarzystwie. Nie chce jej widzieć więcej. On wygląda jak z kryminału a ten samochód albo ukradł albo kupił. Lecz pieniądze nie były legalne – odparł klepiąc go po ramieniu. 
- Nie rozumiem ciebie – Krzysiek wstał – Nic jej nie powiem. Ale jakim prawem nadal krytykujesz ją za to co robi. Zresztą wiem, że to nic nie zmieni – dodał wychodząc. Słyszał tylko strzępki rozmów między rodzicami. Skreślili swoją córkę. Myślał, że są tolerancyjni. A jednak. Nie zaakceptowali jej partnera. Zresztą nikt z nich nie wie co się dzieje między nimi.
~*~

Przechodziła do łazienki. Cały dom już spał. Ona jakoś nie mogła znaleźć sobie miejsca. Tu wszystko ją zaskakiwało. Szła cicho chcąc dać innym troche spokoju i snu przed jutrzejszą ceremonią. Jak się czuła? Nieswojo. W rodzinnym domu czuła się jak intruz, jak ktoś kogo nikt tu nie chce. Jak insekt, którego trzeba zgnieść. Jak niepotrzebną rzecz, której można się pozbyć. Zacisnęła zęby czując jak panika zasiewa się w niej . Zeszła na dół i zerknęła na zapalone jeszcze światło w salonie. Zatrzymała się na schodach słysząc tylko strzępki rozmowy. 
- Daniel przesadziłeś w czasie rozmowy z Krzyśkiem. Wiesz, że on jest bardzo za Dominiką - usłyszała pełen dezaprobaty głos matki
- Przestań. Pojawiła się tu z tym … kimś. I myślisz, że co? Od tak zacznę ją tulić do siebie i mówić, że się cieszę? - ironię w głosie ojca wyczuwała na kilometr. 
- To twoja córka!
- Nie mam córki! W dniu w którym wsiadła w jakiś samochód i wyjechała Bóg wie gdzie, i Bóg jeden wie co się z nią działo przez siedem lat przestałem mieć trzecie dziecko. Przestałem być dla niej ojcem! - to usłyszał chyba każdy w tym domu. A ona poczuła jak coś wbija się w jej serce. Jak zimny sztylet przeszywa ją na wskroś. To mówił jej ojciec? To mówił człowiek który był dla niej przez tyle lat autorytetem? To mówił... Zacisnęła zęby czując jak łzy cisną się do jej oczu. 
- Przestań. Usłyszą nas jeszcze! - strofowała go matka – Tak, popełniła błąd. Bo uciekła ale pamiętasz jak zachowywałeś się gdy stanęła w drzwiach?!
- Marcin sam ci powiedział, że nie chce wracać. Sam ją znalazł a ona stwierdziła, że z tym kimś jest jej dobrze! Pamiętasz! - warknął ze złością. 
- Nigdy nie traktowałeś jej poważnie! A dlaczego? Bo nie poszła w ślady Marcina tylko zajęła się czymś innym! Nie miała nic wspólnego z twoim ukochanym sportem! A to cie boli! Tak związała się z tym człowiekiem, ale miejmy nadzieję, że zmądrzeje. A jeśli to jest ten sam facet dla którego wyjechała to módl się, żeby nic głupiego wtedy nie zrobiła- wysyczała kobieta. Dominika miała dosyć. Miała ochotę zniknąć. Po co?! Otarła łzy o kant koszulki i odwróciła się. Właśni rodzice właśnie powiedzieli jej co o niej sądzą. Jak to możliwe?! Podniosła wzrok i spojrzała na Krzyśka. Stał na szczycie schodów i kręcił głową. Spuściła wzrok.
- Domka proszę...
- Spoko. Na złość im i dla ciebie Krzysio. Nie wyjadę – podeszła do niego – Będę z tobą w najważniejszym dla ciebie dniu – szepnęła i poczuła jak silne ramie brata otacza ją. Co czuł?! Tylko wściekłość.
-----------------------------
A wiecie, że zostały nam dwa rozdziały? To już wiecie...
Smutno mi jakoś

wtorek, 4 lutego 2014

Dziesięć

Kilka tygodni później
Wychodziła z budynku biura i zatrzymała się zaskoczona. Zerknęła na niego. Oparty o samochód wyglądał jakby czekał na nią. Wiedziała, że na nią patrzył. Czuła to świdrujące spojrzenie karmelowych oczu. Nie wiedziała co z tym zrobić. Westchnęła i ruszyła przed siebie. Dlaczego ona głupia myśli, że czeka na nią. Nie odzywał się miesiąc. Wie co zrobi, wie co powinna. Psychoterapeuta, którego poleciła jej Klara, wiele jej pomógł. Nie reagowała już bólem na jego widok. Kuby już z nimi nie będzie. A ona nie powinna wracać do tego co złe, a do tego co dobre. Skręciła obok niego bez słowa. Poczuła jak łapie ją za rękę. Zaskoczona zatrzymała się.
- Tylko na ciebie jestem w stanie czekać – oznajmił. Poczuła przyjemny dreszcz po plecach. Odwróciła wzrok powoli. 
- Czemu?
- Bo jak wspomniałem jakiś czas temu. Nie mogę cie wywalić ze swojej głowy – oznajmił. Zacisnęła wargi w cieniutką linię. Wywróciła oczami. 
- Pamiętasz co mówiłaś? Że prawdziwa miłość to taka o której mimo upływu lat nie zapomnisz – dodał. Blado uśmiechnęła się pod nosem. Ustąpiła. Nie może wiecznie uciekać. Nie może wiecznie go zbywać. Musi przyznać przed sobą, że nie potrafi. Że nie może się opierać. 
- Więc co proponujesz? 
- Kawę – szeroki uśmiech ozdobił jego twarz. Parsknęła śmiechem.
- O dwudziestej trzeciej? 
- Czepiasz się. Jak zwykle – otworzył jej drzwi. Zaskoczona wsiadła do środka. Poczuła jak zatapia się w miękkich siedzeniach. Otaczała ją biel. Zerknęła na kierownicę. Bentley! A mówił, że … To było jedno z jego marzeń. Uśmiechnął się zsuwając z nosa okulary. Co z nim jest, że musi mieć je ciągle? 
- To przynajmniej jakiś drink. Tak sobie usiąść i porozmawiać – oznajmił. Samochód cicho zaskoczył. Zaskoczona poczuła jak już jadą. 
- Wiesz, że jesteś niesamowity?
- Uczyłem się tego od najlepszych – wyszczerzył się do niej. 
----------------------------------------------
Zerknęła na zegarek. Spóźnia się. Przecież on zawsze jest punktualnie. Złapała za telefon. Odebrał po kilku sygnałach. 
- Cześć Kocie. Wiem, wiem. Jestem spóźniony ale ten biały szrot już zupełnie się na mnie obraził – burknął. Cień uśmiechu przebiegł po jej twarzy. Od miesiąca narzekał na samochód. 
- To kup sobie nowy – westchnęła zsuwając ze stóp buty. 
- Na Bentleya mnie jeszcze nie stać – rzucił. Zaśmiała się cicho.
- Biorę taksówkę i zaraz jestem
- Mój brat mnie zabije – jęknęła. Roześmiał się. 
- Najpierw będzie miał ze mną do czynienia – rozłączył się.
---------------------------------------------

Tego dnia poznał Marcina, który do samego końca nie był zachwycony tym wszystkim. I nawet do tej pory nie jest. Chociaż nie widział, że Dominika jest taka szczęśliwa. A ona nie rozumiała tej niechęci. Nawet gdy wyjechała z Patykiem na Słowację nie zrobił nic. Na pewno był wściekły. Krzysiek podchodził do tego na luzie. Może dla tego, że była od niego starsza. Szukali jej? Na pewno. Ale żadnemu z nich nie udało się nakłonić ją do powrotu do Polski. 
----------------------------------------------
Warczała za nim całą drogę. Ściągnął ją z łóżka o siódmej rano i z rozbrajającym uśmiechem oznajmił, że idą biegać. Teraz marzyła o tym, żeby znaleźć gdzieś po drodze jakąś siekierę. Chciała spać! Późno wczoraj wróciła do domu. Ale Patryk nie miał jakoś tego na uwadze. 
- Jesteś okropna. Obiecałaś, że będziemy biegać razem – odwrócił się do niej. 
- Wróciłam o wpół do drugiej z pracy sadysto – jęknęła. Roześmiał się i zniknął za zakrętem. Wywróciła oczami i skierowała za nim. Lekko ucieszyła się, że wracają już. Po prysznicu wróci z powrotem do łóżka. A on niech sobie idzie do pracy. Odpocznie. Zatrzymała się zaskoczona widząc Patryka w towarzystwie swojego brata. Wróć! Marcin?! A co on tu robi? Odwrócił się do niej. 
- Co ty sobie wyobrażasz do jasnej cholery?! - cały starszy brat. Żadnego 'Cześć. Miło cie widzieć' tylko od razy z grubej rury. Prychnęła. 
- A tobie o co chodzi?
----------------------------------------------
Roześmiała się cicho patrząc na niego. Siedzieli na wzgórzu za miastem. 
- Ja naprawdę myślałem, że ona jest z tych którzy za moje zdjęcia zgarniają fortunę – odparł. Wywróciła oczami.
- Jak możesz uważać moją kuzynkę za paparazzi?
- Mogłem, mogłem – rzucił. Odstawiła kubek na maskę. Zerknął na nią z uwagą. Uniosła brew z zaskoczeniem. Po chwili wzięła go z powrotem w dłonie. Odwrócił wzrok. Zależało mu na takich stosunkach jak teraz. Żeby to wyglądało naturalnie. Wszystko wyrywało się do niej. Ale nie teraz. Chciał być ostrożny. To że teraz z nim rozmawia to już duży sukces. Oparła się o jego ramię. 
- Żałujesz czegokolwiek? - rzuciła nagle. Odwrócił wzrok. Wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą. 
- Tylko tego, że pozwoliłem ci wyjść – oznajmił. Podniosła wzrok. Cmoknęła jego usta. Zaskoczony spojrzał na nią. Przyciągnął ją do siebie. Wpiła się w jego usta chcąc upewnić się, że robi słusznie. Nie mogła ciągle powtarzać, że nie może wrócić. Że wrócą też wspomnienia. Musi skupić się na pozytywnych chwilach. Wplótł palce w jej włosy. Zupełnie jej nie rozumiał. Ale tak było zawsze. Nigdy jej nie rozumiał. Nigdy nie wiedział co myślała. 
- Tęskniłam – mruknęła cicho.
~*~
Zerknął na nią z zaciekawieniem. Bo właśnie teraz zdał sobie sprawę, że nic się nie zmieniło. Siedziała obok, spokojnie w jego ramionach i opowiadała.
- Myślisz, że tak powinno było się stać? - zerknęła na niego.
- To znaczy? 
- No czy mieliśmy się spotkać, miałam uciec, zostać. Miał pojawić się Kuba a później zniknąć. Ja miałam wyjść bez słowa? - zacisnął zęby słysząc to wszystko. 
- I później pojawić się ponownie? - zacisnęła palce na jego dłoniach i zerknęła na miasto. Mówienie o tym wszystkim nie sprawia jej już takiego bólu. Bo nauczyła się, zrozumiała. Nie wolno patrzeć wstecz. Przecież tak świetnie się dogadywali od zawsze. A ona? Miała czasami z tym problemy.
- Nie wiem. Ale wiem, że gdybym mógł cofnąć czas zrobiłbym to ponownie – oparł podbródek o czubek jej głowy.
- Bo nikt inny tylko ty potrafiłaś mnie zmusić do rzeczy dla mnie irracjonalnej – na te słowa uśmiechnęła się. Kocha go. To absolutnie normalne. Zauroczył ją wtedy, teraz nic się nie zmieniło. Chociaż w sumie z wyglądu wiele. Wziął się za siebie, nie przypominał tego miśka z którym darła koty. Był idealny. Dbał o wszystkich, którzy są dla niego najważniejsi. 
- Od razu irracjonalnej – rzuciła
- Niezrozumiałej, lepiej? - zerknął na nią.
- Zdecydowanie – pokiwała głową. Zaśmiał się cicho zaciskając ręce. W sumie to miał wrażenie, że śni. Bo przecież chciał żeby wróciła. A teraz? Zachowywała się naturalnie. Jakby dalej ze sobą żyli. 

~*~
Zatrzymała się zaskoczona wychodząc z kamienicy. Właśnie z auta wysiadał Krzysiek. Zaskoczony spojrzał na nią. 
- Krzysio – ucieszyła się. Tylko młodszy brat rozumiał jej wybór i ścieżkę, którą obrała. Tylko on bronił ją zaciekle w oczach rodziny. Tylko on powtarzał, że ma z nią kontakt. To było kłamstwo. Ale wiedział, że Dominika wie co dla niej najlepsze. I popierał jakikolwiek jej wybór. 
- Cześć. A baliśmy się, że cie nie złapiemy – oznajmił przytulając siostrę do siebie. Spojrzała na niego a po chwili na blondynkę.
- Werka – dodała. Mimo całej rodzinnej banicji to najczęściej z Krzyśkiem się widziała gdy wróciła do Polski. Wbrew pozorom z rodzicami widziała się raz. Nie mogła cały czas być gościem w ich domu. Nie mogła po tym co zrobiła. Nie mogła zachowywać się jakby nic się nie stało. A Marcin dogryzał jej na każdym kroku. Musiała teraz powiedzieć, że go nie cierpiała. Bo nie potrafił jej zrozumieć. Odwróciła się i natknęła na Patryka, który wysiadał z samochodu. Spojrzał na jej towarzysza z zaciętą miną. Dominika wywróciła oczami. Znowu to samo. Znalazł się obok niej błyskawicznie. Cmoknął jej polik a ona delikatnie depnęła na jego stopę. Tak, zrobiła to specjalnie żeby przestał. Spojrzał na nią z wyrzutem.
- Ty już dobrze wiesz o co chodzi – burknęła 
- Nie – oznajmił. Krzysiek przyglądał się im z zaciekawieniem. 
- Poznaj mojego brata, Krzysia – oznajmiła a on poczuł ulgę. 

środa, 15 stycznia 2014

Dziewięć

 Chorwacja zawsze ją fascynowała. Nie tylko ze względu na walory ale również kuchnię i kulturę. Uwielbiała jeść i poznawać nowe smaki. Siedziała w restauracji pochłaniając kolejną porcję jagnięciny z miazgą kukurydzianą. Jakoś nie przepadała za tym mięsem aż do dzisiaj. Uśmiechnęła się szeroko. Wszystkie sprawy i problemy umknęły. Tutaj liczył się wypoczynek. Wpatrywała się w telefon planując sobie kolejny dzień. 
- Można? - uniosła wzrok słysząc głęboki, męski głos. 
- Proszę – rzuciła i wróciła do przerwanej czynności. Mężczyzna przyglądał się jej w skupieniu. Skądś ją kojarzył. Usiadł i wlepił wzrok w nią. Podniosła oczy i poderwała się. 
- Anys! - zdenerwowana puknęła ręką w stolik
- Rytmusowa - z wrażenia parsknął. Tylko on zwracał się do niej w ten sposób. Ale żeby i jego tu spotkać? Szeroko uśmiechnął się do niej. 
~*~
Czy był wściekły? Nie, nie... Umierał z niepokoju. Liczył, że się odezwie. A ona odcięła się od ludzi. Od niego. Nie pisała, nie dzwoniła. Głupi i zakochany? Odstawił kubek na bar i poczuł jak zawartość żołądka mu się przewraca. Nie spał w nocy. Liczył, że się zastanowi. Namyśli. Że jak wróci to mu powie. 
~*~
Słońce kryło się za horyzontem. Siedziała na kanapie w swoim pokoju i czytała kolejną ofertę. Rozległo się pukanie. Zaskoczona podniosła się i ruszyła w kierunku drzwi. Anys uśmiechnął się szeroko na jej widok. 
- Nie odpuszczasz? - zdziwiła się
- Nie mogę. Nie potrafię – oznajmił szczerze z rozbrajającym uśmiechem. Zachichotała pozwalając mu wejść. Rozejrzał się. Widział, że Dominika trzyma się na dziwny dystans. Była bardzo ostrożna i z rozmysłem odpowiadała. Zmieniła się? 
- Czemu? - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Zaśmiał się zajmując miejsce w fotelu. 
- Bo nie potrafię pojąć tego fenomenu. Znaczy no nie mogę pojąć, że tu jesteś - zerknął na nią. Dominika wypuściła powietrze z płuc z cichym sykiem. Oczywiście, że nie. Ale Anys miał w sobie coś co nie pozwoliło jej go ignorować. Był bezpośredni. 
- Dlaczego? – pokręciła głową siadając. Zatopiła się w miękkiej kanapie. Czuła się zmęczona i skołowana. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. 
- Bo znikasz tak nagle. I to wszystko jest takie pokręcone. Bez słowa zniknęłaś – usiadł na kanapie obok. Odgarnęła włosy do tyłu. Zakryła rękoma twarz wciągając powietrze. Czuła jego świdrujące spojrzenie. 
- To nie jest łatwe. Naprawdę – jęknęła. 
- Chcę to usłyszeć od ciebie. Dlaczego zniknęłaś – mruknął. 
~*~
Parsknęła śmiechem czując jak szumi jej w głowie. Która to butelka? Druga czy trzecia. To nie było ważne. Ważne było jak bardzo pluła żalem na każdym zdaniu. Miała mu powiedzieć tylko dlaczego zniknęła. A jak wyszło? Jak zwykle. Z Anysem łączył ją alkoholowy romans. Idealnie im się piło we własnym towarzystwie. 
- Dominika, mówisz o tym jak o czymś zły – odsunął od ust kieliszek – Ale przecież życie z Rytmusem to nie tylko ból – dodał. Zagryzła wargę
- Wiesz, tyle się nazbierało tego, że nie myślę o tym co dobre – mruknęła.
- To ja ci powiem – wyszczerzył się – Włochy. Pamiętasz jak wzięliście sobie skuter i postanowiliście zwiedzić Rzym? - na te słowa parsknęła śmiechem 
- Wróciliśmy po dwu dniach z masą mandatów – mruknęła krzywiąc się. 
- A jak biegaliście co rano? Miałaś ochotę go zamordować bo wracałaś bardzo późno z pracy i najczęściej siadałaś na schodkach – uśmiechnął się. Wiedział doskonale jak się dogadywali. Jak bardzo się potrzebowali. 
- Albo ja przyniósł do domu te okropne czerwone mokasyny i dumny jak paw powiedział, że będzie w nich chodził – mruknęła i parsknęli śmiechem. Poczuła jak leci do tyłu. Roześmiał się podnosząc ją. Spojrzała na niego z rozbawieniem siadając ponownie. 
- To był Louis Vuitton – sprostował
- Rozumiem jego obsesję na punkcie tej marki, ale mokasyny?! - burknęła. Roześmiał się w głos. 
~*~
Ból promieniujący od środka sprawił, że obudziła się. Jojcząc usiadła na łóżku i przetarła sklejone oczy. Nie da rady. Dzisiaj zaaplikuje sobie odpoczywanie bierne. Nie chciała nigdzie chodzić. Tylko odpoczywać. Ruszyła do łazienki. Szybki prysznic, piżama i powrót do łóżka. Głowa to ją ćmiła strasznie. Czuła jak zawartość jej żołądka wierci się. Jak jej się zbierze na wymioty to w ogóle coś się zmieni. Ale z drugiej strony coś takiego było jej potrzebne. Nie wiedziała jak to rozegrać. Teraz wie. Nie może, nie potrafi bez niego żyć. Nie potrafi wyrzucić go ze swojej głowy bo go kocha. Ale nie potrafi też przecisnąć tego przez gardło. Jej głównym problem jest zamknięcie w sobie. Nosi w sercu jeszcze gorycz po ostatnich ich wspólnych latach. Ale Anys miał rację. Nie mogła w kółko patrzeć na to co będzie kiedyś. Musiała skupić się na teraźniejszości. Jeśli on jest dla niej taki ważny to ona może oddać się znów zapomnieniu. Przetarła twarz. Musi go mieć dla siebie.