Poprawił krawat i dostrzegł ją w drzwiach. Uśmiechnął się
szeroko. Oparła się o framugę zerkając na niego.
- Gdybym
tylko mógł to … - mruknął czując jak go całuje w polik.
-
Wiem, wiem... Ale pokaż się – odwrócił się w jej kierunku.
Krótka, prosta sukienka idealnie komponowała się z jej czerwonymi
włosami. Wyglądała słodko. I wreszcie nie musiała wspinać się
na palce. Odwróciła wzrok widząc jak w drzwiach staje Marcin. Na
ich widok zdębiał. Myślał, że to już koniec między nimi. A
jednak!
- Zanim coś powiesz zastanów się czy warto twojej
śliny – rzuciła ze złością.
- Myślałem, że zmądrzałaś
– odparł. Odwróciła się w jego kierunku. Czuł się tu jak
intruz. Wpatrywał się w Dominikę i jej brata. Nie za bardzo
rozumiał co mówili ale nie byli jakoś szczęśliwi ze swojego
spotkania. Nie ukrywali swojej niechęci. Przecież byli rodzeństwem.
- Zmądrzałam. Jestem tu tylko dla Krzysia – oznajmiła
powoli. Uniósł brew. Oparł się o framugę.
- No bo sądząc
po tym co mówią rodzice. On naprawdę ma coś z cygana – rzucił.
Nagle po pomieszczeniu przeszedł plask. Marcin zaskoczony wpatrywał
się w Dominikę. Dziewczyna opuściła dłoń.
- Może. Ale ma
większe osiągi niż ty buraku – syknęła. Odwróciła się z
uśmiechem do Patryka. Ten oszołomiony wpatrywał się w nią.
-
Chodź, chodź – rzuciła z rozbawieniem. Minęła swojego brata
który trzymał się za polik. Zeszli na dół.
~*~
Jej rodzice i
brat tu zatopili się w tłumie. Dominika wiele osób znała. Dlatego
pierwszą godzinę spędziła na przedstawianiu jego absolutnie
wszystkim.
- No wreszcie znalazł się ktoś, kto cie za mordkę
trzyma – Magda Jurecka uśmiechnęła się do Słowaka. Ten
odwzajemnił uśmiech.
- Chciałabyś – szturchnęła ją w
bok.
~*~
Podniosła wzrok i zerknęła jak Krzysiek rozmawia
żywiołowo z bratem. Od zawsze czuła, że nie pasuje do tej
rodziny. Widziała to dzisiaj wyjątkowo. Zabolał ją żołądek.
Rozmawiają o nich. Wie, bo Krzysiek nerwowo zerka w ich stronę. Po
chwili została sama. Maga obiecała zabrać Patryka w dalszy kąt
sali. Czeka ją ostateczna konfrontację. Odgarnęła włosy do tyłu.
Podeszła do braci. Ci spojrzeli na nią.
- Przeszkodziłam? -
rzuciła z uśmiechem. Tym swoim uśmiechem mówiącym o kapitulacji.
Krzysiek uniósł brew.
- Chciałam ci Krzysio życzyć
najlepszego. Ale od samego początku nie jestem tu mile widziana.
Dlatego postanowiłam właśnie teraz wrócić na Słowację. Wracamy
do domu bo to jest bez sensu. Wszyscy powinni się cieszyć ale i
twój brat i twoi rodzice nie są zadowoleni widząc mnie tutaj. W
jego towarzystwie – oznajmiła.
- Co?! - dwójka mężczyzn
poderwała się. Mówiła to tak jakby... Odchodzi.
- Ale ty
jesteś też od nas – odparł młodszy.
- Wypisuje się. Nie
pasuję do was – oznajmiła i cmoknęła brata w policzek.
-
naprawdę wszystkiego co najlepsze. Przyjedź z Weronką do nas
kiedyś – rzuciła. Poczuła jak w gardle jej zaschło. Zrozumiała
dzisiaj. Nie może wybrać między nimi. Słyszała każde słowo
swojego ojca. Dzisiaj podczas kłótni z matką. Nie chcą jej?
Spoko, ona nie zdecyduje. Już wie kogo chce. Patryka, tylko on
potrzebny jest do jej szczęścia. Odwróciła się i odeszła. Lijek
chciał coś powiedzieć ale wtopiła się w tłum. Dostrzegła
Klarę, która coś tłumaczyła swoim rodzicom. Złapała ją za
rękę.
- My wracamy. To bez sensu – rzuciła
- Zrobisz błąd
- Dla nich nic nie znaczący – wzruszyła ramionami - Widzimy
się na miejscu - Minęła zszokowanych rodziców. Klara odwróciła
się do wujostwa.
- Zadowoleni jesteście?! Dominika właśnie
chciała się pożegnać bo zresztą się jej nie dziwię. Taka
popaprana rodzina – rzuciła. Kilka osób zerknęło na nich.
~*~
Zatrzymała
się przy Michale który starał się zagrodzić jej drogę.
Uśmiechnęła się szeroko widząc jak komiczna mina przy tym mu
wyszła.
- Cześć – przytulił ją podnosząc bez problemów.
W czasie obiadu nie mieli zbyt dużo okazji, żeby porozmawiać.
-
Ciebie też miło...
- Dominika! - rozległo się. Odwróciła
wzrok i spojrzała na swoich rodziców. Spoglądali na nią surowym
wzrokiem. Odsunęła się od Jureckiego powoli. Sam Szczypiornista
nie wiedział o co chodzi. Ze zrozumieniem skinął głową i odszedł
powoli odwracając się.
-
Słucham – burknęła
- Co ty sobie do jasnej cholery
wyobrażasz? Znowu robisz jakiś cyrk, żeby być w centrum
zainteresowania?! - ojciec spojrzał na nią drapiąc się po
brodzie.
- Słucham!?
- Jak to wracasz na Słowację?
Myślisz...
- Ja już wiem co myśleć! - warknęła – Słyszałam
wczoraj absolutnie wszystko. Tak bardzo źle wam, że pojawiłam się
tu z mężczyzną którego kocham?! Spoko, ja podjęłam decyzję! -
czuła jak traci kontrolę. Nad sobą i wszystkim. Słów które
wypowie cofnąć nie będzie mogła. Ale czy chciała je kiedykolwiek
cofnąć?
- Bo jeżeli własny ojciec uważa, że nie ma córki
to wybaczcie ale nasze nazwiska to czysta zbieżność. I tak będzie
dla mnie lepiej bo będę mogła spać spokojnie! Tak, oficjalnie nie
uważam się za członka tej chorej rodziny! - kilka osób słysząc
ten krzyk zjawiło się zaniepokojonych. Dominika odgarnęła kilka
pukli. A rodzice przyglądali się jej oszołomieni. Otarła dłonią
łzy toczące się po jej twarzy.
- Bo rodzice są od tego by
kochać, wspierać i szanować decyzję własnych dzieci. Ale wam
zabrakło chyba pierwszych trzech cech, które wymieniłam! Do
widzenia, dobranoc – warknęła i odwróciła się na pięcie.
Powoli kierowała się na parking. Nie zatrzymali jej. Bo nie mogli.
Wiedzieli, że upór jest w niej skupiony z całej rodziny. Ona
chciała tylko spokoju. Chciała tylko podjęcia słusznej decyzji. I
wie, że ją podjęła.
~*~
Stał przy samochodzie. Magda wyjaśniła
mu pokrótce o co chodzi. A on nie wiedział co myśleć. Czekał na
Dominikę. Był gotowy do powrotu. Ale tylko z nią. Zsunął z szyi
krawat. Bolał go żołądek a oczy piekły. Przez niego rodzina się
od niej odwróciła.
- Jedziemy? - usłyszał. Odwrócił się
zaskoczony. Ledwo trzymała się by nie ryczeć. Złapał ją za
rękę.
- Jeśli...
- Zamknij się – warknęła – Chcę.
Od samego początku wiedziała, że chciałam ciebie. Nie wiem czemu
się zgrywałam. Chcę do ciebie, z tobą się zestarzeć... - urwała
czując jak ją całuje. Jęknęła zaskoczona.
- Dobrze
kochanie. Wracamy – oderwał się od niej z niechęcią – I
powiedziałaś dosyć- szepnął. Uśmiechnęła się szeroko.
Przytulił ją do siebie a ona wybuchnęła niepohamowanym płaczem.
Wszystkie emocje, które tłumiła sobie znaczyły brzydki ślad na
jej twarzy i jego koszuli. Miał to gdzieś.
- Płacz, płacz. Bo
musisz to z siebie wyrzucić – otworzył jej drzwi. Bolały go, jej
łzy. Ale z drugiej strony był szczęśliwy.
chce mi się ryczeć, ale najbardziej i tak szkoda mi Krzysia. Nie bardzo wiem, co mam napisać. Ręce mi się trzęsą, a w głowie mam pustkę. Między Dominiką a jej rodziną się już nie ułoży, prawda?
OdpowiedzUsuńOgólnie to Marcina bardzo lubię, ale jak widzę słowo "Marcin" to choć jeszcze nie wiem, co będzie dalej już zaczyna mną telepać. Przegiął, stanowczo dupek przegiął. Dobrze, że Dominika mu przywaliła, zasłużył sobie.
Aż w takiej sytuacji, jak Dominika nie byłam, ale wiem, co czuje.