sobota, 5 kwietnia 2014

Dwanaście

  Poprawił krawat i dostrzegł ją w drzwiach. Uśmiechnął się szeroko. Oparła się o framugę zerkając na niego. 
- Gdybym tylko mógł to … - mruknął czując jak go całuje w polik. 
- Wiem, wiem... Ale pokaż się – odwrócił się w jej kierunku. Krótka, prosta sukienka idealnie komponowała się z jej czerwonymi włosami. Wyglądała słodko. I wreszcie nie musiała wspinać się na palce. Odwróciła wzrok widząc jak w drzwiach staje Marcin. Na ich widok zdębiał. Myślał, że to już koniec między nimi. A jednak! 
- Zanim coś powiesz zastanów się czy warto twojej śliny – rzuciła ze złością. 
- Myślałem, że zmądrzałaś – odparł. Odwróciła się w jego kierunku. Czuł się tu jak intruz. Wpatrywał się w Dominikę i jej brata. Nie za bardzo rozumiał co mówili ale nie byli jakoś szczęśliwi ze swojego spotkania. Nie ukrywali swojej niechęci. Przecież byli rodzeństwem. 
- Zmądrzałam. Jestem tu tylko dla Krzysia – oznajmiła powoli. Uniósł brew. Oparł się o framugę. 
- No bo sądząc po tym co mówią rodzice. On naprawdę ma coś z cygana – rzucił. Nagle po pomieszczeniu przeszedł plask. Marcin zaskoczony wpatrywał się w Dominikę. Dziewczyna opuściła dłoń. 
- Może. Ale ma większe osiągi niż ty buraku – syknęła. Odwróciła się z uśmiechem do Patryka. Ten oszołomiony wpatrywał się w nią. 
- Chodź, chodź – rzuciła z rozbawieniem. Minęła swojego brata który trzymał się za polik. Zeszli na dół.
~*~
Jej rodzice i brat tu zatopili się w tłumie. Dominika wiele osób znała. Dlatego pierwszą godzinę spędziła na przedstawianiu jego absolutnie wszystkim. 
- No wreszcie znalazł się ktoś, kto cie za mordkę trzyma – Magda Jurecka uśmiechnęła się do Słowaka. Ten odwzajemnił uśmiech. 
- Chciałabyś – szturchnęła ją w bok. 
~*~
Podniosła wzrok i zerknęła jak Krzysiek rozmawia żywiołowo z bratem. Od zawsze czuła, że nie pasuje do tej rodziny. Widziała to dzisiaj wyjątkowo. Zabolał ją żołądek. Rozmawiają o nich. Wie, bo Krzysiek nerwowo zerka w ich stronę. Po chwili została sama. Maga obiecała zabrać Patryka w dalszy kąt sali. Czeka ją ostateczna konfrontację. Odgarnęła włosy do tyłu. Podeszła do braci. Ci spojrzeli na nią. 
- Przeszkodziłam? - rzuciła z uśmiechem. Tym swoim uśmiechem mówiącym o kapitulacji. Krzysiek uniósł brew.
- Chciałam ci Krzysio życzyć najlepszego. Ale od samego początku nie jestem tu mile widziana. Dlatego postanowiłam właśnie teraz wrócić na Słowację. Wracamy do domu bo to jest bez sensu. Wszyscy powinni się cieszyć ale i twój brat i twoi rodzice nie są zadowoleni widząc mnie tutaj. W jego towarzystwie – oznajmiła. 
- Co?! - dwójka mężczyzn poderwała się. Mówiła to tak jakby... Odchodzi. 
- Ale ty jesteś też od nas – odparł młodszy. 
- Wypisuje się. Nie pasuję do was – oznajmiła i cmoknęła brata w policzek. 
- naprawdę wszystkiego co najlepsze. Przyjedź z Weronką do nas kiedyś – rzuciła. Poczuła jak w gardle jej zaschło. Zrozumiała dzisiaj. Nie może wybrać między nimi. Słyszała każde słowo swojego ojca. Dzisiaj podczas kłótni z matką. Nie chcą jej? Spoko, ona nie zdecyduje. Już wie kogo chce. Patryka, tylko on potrzebny jest do jej szczęścia. Odwróciła się i odeszła. Lijek chciał coś powiedzieć ale wtopiła się w tłum. Dostrzegła Klarę, która coś tłumaczyła swoim rodzicom. Złapała ją za rękę. 
- My wracamy. To bez sensu – rzuciła
- Zrobisz błąd 
- Dla nich nic nie znaczący – wzruszyła ramionami - Widzimy się na miejscu - Minęła zszokowanych rodziców. Klara odwróciła się do wujostwa. 
- Zadowoleni jesteście?! Dominika właśnie chciała się pożegnać bo zresztą się jej nie dziwię. Taka popaprana rodzina – rzuciła. Kilka osób zerknęło na nich.
~*~

Zatrzymała się przy Michale który starał się zagrodzić jej drogę. Uśmiechnęła się szeroko widząc jak komiczna mina przy tym mu wyszła. 
- Cześć – przytulił ją podnosząc bez problemów. W czasie obiadu nie mieli zbyt dużo okazji, żeby porozmawiać. 
- Ciebie też miło...
- Dominika! - rozległo się. Odwróciła wzrok i spojrzała na swoich rodziców. Spoglądali na nią surowym wzrokiem. Odsunęła się od Jureckiego powoli. Sam Szczypiornista nie wiedział o co chodzi. Ze zrozumieniem skinął głową i odszedł powoli odwracając się.


- Słucham – burknęła
- Co ty sobie do jasnej cholery wyobrażasz? Znowu robisz jakiś cyrk, żeby być w centrum zainteresowania?! - ojciec spojrzał na nią drapiąc się po brodzie. 
- Słucham!? 
- Jak to wracasz na Słowację? Myślisz...
- Ja już wiem co myśleć! - warknęła – Słyszałam wczoraj absolutnie wszystko. Tak bardzo źle wam, że pojawiłam się tu z mężczyzną którego kocham?! Spoko, ja podjęłam decyzję! - czuła jak traci kontrolę. Nad sobą i wszystkim. Słów które wypowie cofnąć nie będzie mogła. Ale czy chciała je kiedykolwiek cofnąć? 
- Bo jeżeli własny ojciec uważa, że nie ma córki to wybaczcie ale nasze nazwiska to czysta zbieżność. I tak będzie dla mnie lepiej bo będę mogła spać spokojnie! Tak, oficjalnie nie uważam się za członka tej chorej rodziny! - kilka osób słysząc ten krzyk zjawiło się zaniepokojonych. Dominika odgarnęła kilka pukli. A rodzice przyglądali się jej oszołomieni. Otarła dłonią łzy toczące się po jej twarzy. 
- Bo rodzice są od tego by kochać, wspierać i szanować decyzję własnych dzieci. Ale wam zabrakło chyba pierwszych trzech cech, które wymieniłam! Do widzenia, dobranoc – warknęła i odwróciła się na pięcie. Powoli kierowała się na parking. Nie zatrzymali jej. Bo nie mogli. Wiedzieli, że upór jest w niej skupiony z całej rodziny. Ona chciała tylko spokoju. Chciała tylko podjęcia słusznej decyzji. I wie, że ją podjęła.
~*~
Stał przy samochodzie. Magda wyjaśniła mu pokrótce o co chodzi. A on nie wiedział co myśleć. Czekał na Dominikę. Był gotowy do powrotu. Ale tylko z nią. Zsunął z szyi krawat. Bolał go żołądek a oczy piekły. Przez niego rodzina się od niej odwróciła. 
- Jedziemy? - usłyszał. Odwrócił się zaskoczony. Ledwo trzymała się by nie ryczeć. Złapał ją za rękę. 
- Jeśli...
- Zamknij się – warknęła – Chcę. Od samego początku wiedziała, że chciałam ciebie. Nie wiem czemu się zgrywałam. Chcę do ciebie, z tobą się zestarzeć... - urwała czując jak ją całuje. Jęknęła zaskoczona. 
- Dobrze kochanie. Wracamy – oderwał się od niej z niechęcią – I powiedziałaś dosyć- szepnął. Uśmiechnęła się szeroko. Przytulił ją do siebie a ona wybuchnęła niepohamowanym płaczem. Wszystkie emocje, które tłumiła sobie znaczyły brzydki ślad na jej twarzy i jego koszuli. Miał to gdzieś.
- Płacz, płacz. Bo musisz to z siebie wyrzucić – otworzył jej drzwi. Bolały go, jej łzy. Ale z drugiej strony był szczęśliwy. 

1 komentarz:

  1. chce mi się ryczeć, ale najbardziej i tak szkoda mi Krzysia. Nie bardzo wiem, co mam napisać. Ręce mi się trzęsą, a w głowie mam pustkę. Między Dominiką a jej rodziną się już nie ułoży, prawda?
    Ogólnie to Marcina bardzo lubię, ale jak widzę słowo "Marcin" to choć jeszcze nie wiem, co będzie dalej już zaczyna mną telepać. Przegiął, stanowczo dupek przegiął. Dobrze, że Dominika mu przywaliła, zasłużył sobie.
    Aż w takiej sytuacji, jak Dominika nie byłam, ale wiem, co czuje.

    OdpowiedzUsuń