środa, 23 kwietnia 2014

Epilog

Pół roku później. 
Nachyliła się nad garnkiem starając się zinterpretować zapachy, które ją otaczały. Kobieta z rozbawieniem zerknęła na czerwonowłosą. 
- Ja nie wiem. Staram się to odtworzyć ale nijak mi nie wychodzi – odparła ze zrezygnowaniem. 
- Bo nikt nie będzie robił tego lepiej niż moja mama – odparł wchodząc do kuchni. Obie zerknęły na niego z rozbawieniem. 
- No to już wiesz – kobieta pogładziła swojego syna po poliku z uśmiechem. Cieszyła się ze szczęścia swojego syna.
- Popadnę w kompleks – rzuciła. Nachylił się i cmoknął jej polik. Powoli odsunęła się od niego. Zerknął na nią. Krótki weekend zaliczyli w Krzyżewie. Potem wracając do Bratysławy z urlopu. Kilka tygodni zajęło jej pojmowanie tego co stało się z jej życiem. Całą przeklętą drogę na Słowację przepłakała. A teraz? Czuła się wolna, szczęśliwa i przede wszystkim bezpiecznie. 
- Nie musisz – mruknął. Puknęła go w mostek. Kobieta zerknęła na nich z uśmiechem. Wyglądali tak radośnie. Zupełnie jak w dniu w którym ją poznała. Ale nie malowało się na niej przerażenie. Raczej swoboda. 
~*~
Podeszła do drzwi słysząc jak ktoś oznajmia o swoim przybyciu. Czekała na niego niecierpliwie. Obiecał, że pojawi się. A on dotrzymuje słowa. Odryglowała zamek i spojrzała na przybysza. Szeroko uśmiechnął się do niej. Widać było zmęczenie podróżą. 
- Wreszcie – mruknęła. 
- Cześć – objął ją i cmoknął w polik. Tęsknił za nią, ale wie, że praca zajmuje go całkowicie. Odsunął ją od siebie. Co raz bardziej się zmienia. Widział to. Kobieta przesunęła wzrok na dziewczynę, która spokojnie chowała się za jej synem. 
- Chciałbym ci przedstawić Dominikę – odparł. Dziewczyna słysząc swoje imię podniosła wzrok. Skupiła się na twarzy jego mamy starając się wykrzesać z siebie najpiękniejszy uśmiech. Ale jadł ją strach. Co on sobie w ogóle myślał?! 
~*~
Parsknęła śmiechem odskakując od niego na bezpieczną odległość. Wywrócił oczami. 
- O nie, nie... Daj mi chwilę odpocząć. Dopiero co do domu weszliśmy – rzuciła. Zerknął na nią. 
- A nie odpoczywałaś?
- Nie. Ja chcę pod koc z kubkiem kakao gapić się w telewizor – jęknęła. Odstawił rolki na półkę i podszedł do niej. Uśmiechnęła się szeroko. Cmoknął jej wargi czując jak oplata jego szyję. 
- Jak mam ci odmawiać? - odsunął się od niej.
- Nie możesz – rzuciła. Kilka chwil później siedzieli na kanapie spierając się jaki film będą oglądać. Czerwonowłosa zacisnęła palce na kubku. Położył się kładąc się między jej nogami. Nadal było mu dziwnie przyzwyczaić się do tego, że ją ma. Tak formalnie dla siebie. I nikt nie będzie mógł mu jej zabrać. Poczuł jak opiera podbródek na jego głowie. Uwielbiał spędzać z nią wiele czasu. Znowu czuł się odurzony jej osobą. Zerknęła na telewizor. Przystali oboje na jakiś film z Segalem. Uwielbiali wbrew pozorom takie nudne wieczory. Nadrabiali czas który on spędzał na koncertach a ona na weselach. Pochłonięci swoją pracą mieli nieopisany głód drugiej osoby. I każdą chwile wykorzystywali by być razem. Do tego musieli się często zmagać z reporterami, którzy to właśnie Dominikę upatrzyli sobie. Nie krył się z tym kim jest na Słowacji i jak bardzo fejmuje. Zresztą potrafił zmienić to w zysk. Ale ona wymagała ciszy i spokoju. Nie mieli kojarzyć ją z tego, że właśnie dzieli życie z Rytmusem. Nie mieli wiedzieć, że jest jego przyszłą żoną. Mieli wiedzieć, że jest Dominiką Lijewską, siostrą Krzysztofa. I tylko tyle. 
~*~
Zerknęli na dom malujący się za zakrętem. Czerwonowłosa poderwała się. Jeszcze trochę. A zobaczy swoją bratanicę. Nie mogła się doczekać. Obładowani prezentami ruszyli do Kielc. Całą noc jeździli na zmianę, by każde z nich mogło odpocząć. Teraz właśnie wjeżdżali na podjazd. Zerkał na nią z lekkim niepokojem. Była taka podekscytowana. Ale on się bał. Że coś się stanie jak zobaczy Zuzię. Bo co jak co ale przecież sama miała być matką. Martwił się o nią. 
- Co masz taką minę? - odwróciła się do niego. 
- Nic, nic... - mruknął odpinając pas. Zerknęła na niego podejrzliwie. Co to miało być? Go coś gryzło. Ale nie mogła dojść co. Powoli wysiadła.
- Co ci jest? - złapała jego dłoń. Objął ją ramieniem i pocałował. 
- Nic. Droga dała mi do wiwatu – oznajmił. 
- To jak wejdziemy, ty idziesz spać – zawyrokowała. Zaśmiał się. Nie wiedział skąd brała jej się ta naturalna troska o niego. Ruszyli w kierunku domu z którego wychodził Lijek. Na widok siostry uśmiechnął się szeroko. Przyglądał się im w skupieniu. Czuł się lekko zaniepokojony. 
~*~
Uśmiechnął się szeroko widząc jak Dominika całą swoją miłość przelewa na Zuzię. Dziewczynka wyszczerzyła się do niej. Skończyła dzisiaj pół roku. Siedzieli na małym spotkaniu rodzinnym. Widział jej szeroki uśmiech i coś tknęło go w środku. Podniósł się. Identycznie uśmiechała się do Kuby. Lijewski spojrzał na bruneta który znikł właśnie w domu. Czuli się tu z Domką bardzo swobodnie. I o to chodziło. Choć on chciał zapewnić im rodzinne traktowanie. Nie obchodziło go nigdy skąd Vrbovsky pochodził. Zależało mu na szczęściu starszej siostry. Dominika oddała córkę Weronice i podniosła wzrok. Ściągnęła brwi wzdychając. To właśnie on ma w sobie jeszcze ten ból. Krzysiek chciał wstać. 
- Zostaw. Ja idę – odparła podnosząc się. Krzysio śledził ją wzrokiem. Co się stało? O co chodziło? Czy Patryk ma dziecko? Czy to go bolało? Weszła do budynku powoli. Siedział na kanapie i tępo wpatrywał się w wyłączony telewizor. Zadrżał czując jak oplata jego szyję. Zacisnął palce na jej dłoniach. 
- Przepraszam ale ja nadal nie mogę...
- Rozumiem. Sama bałam się gdy po raz pierwszy tu weszłam. Bałam się, że wybuchnę płaczem na widok małej – szepnęła. Podniósł wzrok. 
- Zazdroszczę mojemu bratu, że jest obrzydliwie szczęśliwy mając jeszcze dzieciaka. Że ma coś co ja utraciłam – cmoknęła jego czoło. Westchnął cicho. Czerwonowłosa zamknęła oczy opierając podbródek o jego głowę. Było jej ciężko? Diabelnie ciężko. Rozumiała jego potworny ból. Mężczyźni przecież zawsze mieli problemy z wyrażaniem bólu, a łzy są uznawane za oznakę słabości. Podczas tych całych sesji rozumiała. Nie mógł razem z nią zawodzić. Musiał ją trzymać mocno pod ramię. To nią się musiał zaopiekować. Zamknęła oczy. 
~*~
Krzysiek wytrzeszczył oczy mając wrażenie, że siostra robi sobie jaja. Ale Dominika tylko pokiwała smutno głową. Zerknęła na Patryka, który razem z Werką szykowali Zuźkę do snu. Poprosiła go by się przełamał. 
- No ty chyba sobie...
- Nie. Naprawdę – szepnęła czując jak coś zaciska się w jej gardle – Miałby teraz osiem lat – dodała żałośnie. Poczuła jak przytula się do niej. Zagryzła wargę czując jak gładzi ją po włosach. 
- I dławiłaś to w sobie tyle lat?
- A co mi zostało? Do domu nie mogłam wrócić bo byłam zgorzkniała i pełna bólu. Jak oni by zareagowali? - westchnęła 
- Podziwiam was. Jesteście w stanie tyle w sobie znieść – odparł
- Nie zniosłam – podniosła wzrok – Nie zapomniałam, nie mogłam. Nauczyłam się żyć z tą wyrwą. Ale gdy po raz kolejny spotkałam go na swojej drodze wszystko wróciło. Wiesz miał oczy zupełnie jak on, śmiał się jak on. I to bolało. W każdym momencie przy nim pojawiał się Kuba – odsunęła się od niego i złapała za papierosy. Krzysiek ściągnął brwi. Rozumiał już wszystko. To jak się zachowywali. Jakby żyli ze sobą Bóg wie jak długo. Jak stare dobre małżeństwo. A kryli w swojej przeszłości coś takiego. Jego coś tknęło wpatrując się w Zuźkę. Czyli, że miał sobie wyobrazić, że jej już nie ma? Nie mógł. Była jego oczkiem w głowie. Po części rozumiał ich ból. Właśnie zderzają się z czymś co mieli sami. Ale ktoś im to brutalnie zabrał. Podziwiał kobiety za to co są w stanie znieść. Ale jego siostra przebijała wszystko. Zawsze uśmiechnięta nie bała się odpowiadać. Nie bała się mówić głośno. A jednak chowała w sobie potworny ból i żal do świata. Nie mógł wyjść z podziwu. Zerknął na Patryka. A on? W sumie teraz nie ukrywał co się stało. Współczuł im i życzył jak najlepiej. 
------------------------------------
I to by było na tyle.
Dziękuję, dobranoc <3
Nawet nie wiem co mam powiedzieć. To drugie zakończenie w ciągu tygodnia... Przemilczę
Zapraszam Was tylko na raz--jeszcze oraz wciąż

sobota, 5 kwietnia 2014

Dwanaście

  Poprawił krawat i dostrzegł ją w drzwiach. Uśmiechnął się szeroko. Oparła się o framugę zerkając na niego. 
- Gdybym tylko mógł to … - mruknął czując jak go całuje w polik. 
- Wiem, wiem... Ale pokaż się – odwrócił się w jej kierunku. Krótka, prosta sukienka idealnie komponowała się z jej czerwonymi włosami. Wyglądała słodko. I wreszcie nie musiała wspinać się na palce. Odwróciła wzrok widząc jak w drzwiach staje Marcin. Na ich widok zdębiał. Myślał, że to już koniec między nimi. A jednak! 
- Zanim coś powiesz zastanów się czy warto twojej śliny – rzuciła ze złością. 
- Myślałem, że zmądrzałaś – odparł. Odwróciła się w jego kierunku. Czuł się tu jak intruz. Wpatrywał się w Dominikę i jej brata. Nie za bardzo rozumiał co mówili ale nie byli jakoś szczęśliwi ze swojego spotkania. Nie ukrywali swojej niechęci. Przecież byli rodzeństwem. 
- Zmądrzałam. Jestem tu tylko dla Krzysia – oznajmiła powoli. Uniósł brew. Oparł się o framugę. 
- No bo sądząc po tym co mówią rodzice. On naprawdę ma coś z cygana – rzucił. Nagle po pomieszczeniu przeszedł plask. Marcin zaskoczony wpatrywał się w Dominikę. Dziewczyna opuściła dłoń. 
- Może. Ale ma większe osiągi niż ty buraku – syknęła. Odwróciła się z uśmiechem do Patryka. Ten oszołomiony wpatrywał się w nią. 
- Chodź, chodź – rzuciła z rozbawieniem. Minęła swojego brata który trzymał się za polik. Zeszli na dół.
~*~
Jej rodzice i brat tu zatopili się w tłumie. Dominika wiele osób znała. Dlatego pierwszą godzinę spędziła na przedstawianiu jego absolutnie wszystkim. 
- No wreszcie znalazł się ktoś, kto cie za mordkę trzyma – Magda Jurecka uśmiechnęła się do Słowaka. Ten odwzajemnił uśmiech. 
- Chciałabyś – szturchnęła ją w bok. 
~*~
Podniosła wzrok i zerknęła jak Krzysiek rozmawia żywiołowo z bratem. Od zawsze czuła, że nie pasuje do tej rodziny. Widziała to dzisiaj wyjątkowo. Zabolał ją żołądek. Rozmawiają o nich. Wie, bo Krzysiek nerwowo zerka w ich stronę. Po chwili została sama. Maga obiecała zabrać Patryka w dalszy kąt sali. Czeka ją ostateczna konfrontację. Odgarnęła włosy do tyłu. Podeszła do braci. Ci spojrzeli na nią. 
- Przeszkodziłam? - rzuciła z uśmiechem. Tym swoim uśmiechem mówiącym o kapitulacji. Krzysiek uniósł brew.
- Chciałam ci Krzysio życzyć najlepszego. Ale od samego początku nie jestem tu mile widziana. Dlatego postanowiłam właśnie teraz wrócić na Słowację. Wracamy do domu bo to jest bez sensu. Wszyscy powinni się cieszyć ale i twój brat i twoi rodzice nie są zadowoleni widząc mnie tutaj. W jego towarzystwie – oznajmiła. 
- Co?! - dwójka mężczyzn poderwała się. Mówiła to tak jakby... Odchodzi. 
- Ale ty jesteś też od nas – odparł młodszy. 
- Wypisuje się. Nie pasuję do was – oznajmiła i cmoknęła brata w policzek. 
- naprawdę wszystkiego co najlepsze. Przyjedź z Weronką do nas kiedyś – rzuciła. Poczuła jak w gardle jej zaschło. Zrozumiała dzisiaj. Nie może wybrać między nimi. Słyszała każde słowo swojego ojca. Dzisiaj podczas kłótni z matką. Nie chcą jej? Spoko, ona nie zdecyduje. Już wie kogo chce. Patryka, tylko on potrzebny jest do jej szczęścia. Odwróciła się i odeszła. Lijek chciał coś powiedzieć ale wtopiła się w tłum. Dostrzegła Klarę, która coś tłumaczyła swoim rodzicom. Złapała ją za rękę. 
- My wracamy. To bez sensu – rzuciła
- Zrobisz błąd 
- Dla nich nic nie znaczący – wzruszyła ramionami - Widzimy się na miejscu - Minęła zszokowanych rodziców. Klara odwróciła się do wujostwa. 
- Zadowoleni jesteście?! Dominika właśnie chciała się pożegnać bo zresztą się jej nie dziwię. Taka popaprana rodzina – rzuciła. Kilka osób zerknęło na nich.
~*~

Zatrzymała się przy Michale który starał się zagrodzić jej drogę. Uśmiechnęła się szeroko widząc jak komiczna mina przy tym mu wyszła. 
- Cześć – przytulił ją podnosząc bez problemów. W czasie obiadu nie mieli zbyt dużo okazji, żeby porozmawiać. 
- Ciebie też miło...
- Dominika! - rozległo się. Odwróciła wzrok i spojrzała na swoich rodziców. Spoglądali na nią surowym wzrokiem. Odsunęła się od Jureckiego powoli. Sam Szczypiornista nie wiedział o co chodzi. Ze zrozumieniem skinął głową i odszedł powoli odwracając się.


- Słucham – burknęła
- Co ty sobie do jasnej cholery wyobrażasz? Znowu robisz jakiś cyrk, żeby być w centrum zainteresowania?! - ojciec spojrzał na nią drapiąc się po brodzie. 
- Słucham!? 
- Jak to wracasz na Słowację? Myślisz...
- Ja już wiem co myśleć! - warknęła – Słyszałam wczoraj absolutnie wszystko. Tak bardzo źle wam, że pojawiłam się tu z mężczyzną którego kocham?! Spoko, ja podjęłam decyzję! - czuła jak traci kontrolę. Nad sobą i wszystkim. Słów które wypowie cofnąć nie będzie mogła. Ale czy chciała je kiedykolwiek cofnąć? 
- Bo jeżeli własny ojciec uważa, że nie ma córki to wybaczcie ale nasze nazwiska to czysta zbieżność. I tak będzie dla mnie lepiej bo będę mogła spać spokojnie! Tak, oficjalnie nie uważam się za członka tej chorej rodziny! - kilka osób słysząc ten krzyk zjawiło się zaniepokojonych. Dominika odgarnęła kilka pukli. A rodzice przyglądali się jej oszołomieni. Otarła dłonią łzy toczące się po jej twarzy. 
- Bo rodzice są od tego by kochać, wspierać i szanować decyzję własnych dzieci. Ale wam zabrakło chyba pierwszych trzech cech, które wymieniłam! Do widzenia, dobranoc – warknęła i odwróciła się na pięcie. Powoli kierowała się na parking. Nie zatrzymali jej. Bo nie mogli. Wiedzieli, że upór jest w niej skupiony z całej rodziny. Ona chciała tylko spokoju. Chciała tylko podjęcia słusznej decyzji. I wie, że ją podjęła.
~*~
Stał przy samochodzie. Magda wyjaśniła mu pokrótce o co chodzi. A on nie wiedział co myśleć. Czekał na Dominikę. Był gotowy do powrotu. Ale tylko z nią. Zsunął z szyi krawat. Bolał go żołądek a oczy piekły. Przez niego rodzina się od niej odwróciła. 
- Jedziemy? - usłyszał. Odwrócił się zaskoczony. Ledwo trzymała się by nie ryczeć. Złapał ją za rękę. 
- Jeśli...
- Zamknij się – warknęła – Chcę. Od samego początku wiedziała, że chciałam ciebie. Nie wiem czemu się zgrywałam. Chcę do ciebie, z tobą się zestarzeć... - urwała czując jak ją całuje. Jęknęła zaskoczona. 
- Dobrze kochanie. Wracamy – oderwał się od niej z niechęcią – I powiedziałaś dosyć- szepnął. Uśmiechnęła się szeroko. Przytulił ją do siebie a ona wybuchnęła niepohamowanym płaczem. Wszystkie emocje, które tłumiła sobie znaczyły brzydki ślad na jej twarzy i jego koszuli. Miał to gdzieś.
- Płacz, płacz. Bo musisz to z siebie wyrzucić – otworzył jej drzwi. Bolały go, jej łzy. Ale z drugiej strony był szczęśliwy.